Reklama

Variety o 365 dni. Recenzja: Jęki żenady słychać aż w Warszawie!

15/06/2020 06:49

Zagraniczni krytycy pastwią się nad erotykiem nakręconym na motywach książki Blanki Lipińskiej. Niepochlebną opinię wydał jeden z najsłynniejszych amerykańskich magazynów poświęconych branży filmowej. Pisarka nie przejmuje się tym i... świętuje sukces.

Blanka Lipińska zaistniała w show-biznesie dzięki swojej erotycznej trylogii "365 dni". Choć jej książki z miejsca spotkały się z krytyką, to sprzedawały się jak świeże bułeczki. Od początku marzeniem autorki był film na motywach powieści. Marzenia się spełniają, więc w lutym miała miejsce wielka premiera. Film oczywiście z od razu stał się kinowym hitem. Nie przeszkodziła mu nawet pandemia, bo przecież od czego jest Netflix. I oto od kilku dni pierwszy polski filmowy erotyk jest obecny w amerykańskiej wersji tej najpopularniejszej na świecie platformy z filmami i serialami. I ponownie sukces! Produkcja błyskawicznie dotarła tam do miejsca pierwszego. I podobnie, jak w przypadku Polski, tamtejsi krytycy wręcz zmiażdżyli "365 dni". Pojawiły się nawet opinie, że jest to najgorszy film w XXI wieku, jaki dotąd nakręcono.

Ukazała się też recenzja w jednym z najbardziej prestiżowych hollywoodzkich pism poświęconych kinu. Dziennikarka Jessica Kiang nie miała litości, pisząc o filmie, w którym główna bohaterka Laura jest porwana na Sycylii przez mafiozo Massimo, który chce, aby zakochała się w nim w 365 dni, ale już niedługo potem uprawia z nim sadomasochistyczny seks. Autorka określiła, nawiązujący do filmów o Grey'u, obraz jako "okropny, politycznie budzący zastrzeżenia, czasem w tak złym, polskim guście, że aż zabawny". Zauważyła przy tym, że tak naprawdę jest to karykatura bajki o Pięknej i Bestii.

Piękna czuje się dobrze w niewoli i nie ma nic przeciwko, że Bestia zabija mieszkańców wioski, o ile tylko zapewni jej kilka orgazmów na jachcie. Są przy tym chwile przyjemne, choć niezamierzone: pary, dla których bezradny śmiech jest integralną częścią gry wstępnej, na przykład, mogą wyłuskać takie cytaty, jak: "Będę cię je... tak mocno, że usłyszą cię w Warszawie".

Recenzentka ubolewa nad kiepskim angielskim, jakim posługują się bohaterowie filmu, chociaż rozumie, że prostacki język to połowa sukcesu wydawniczego w przypadku literatury tak niskich lotów. Zdecydowanie bardziej przeszkadza jej postawa obrana przez twórców filmu, którzy stworzyli obraz seksualnej niewolnicy, która na początku się stawia, ale szybko zaczyna zgadzać się na zachcianki jurnego Sycylijczyka.

KLIKNIJ: Joanna Koroniewska zachwycona Blanką Lipińską: Jest niezwykle atrakcyjną, silną babką

Dziennikarka ubolewa, że niestety czekają nas jeszcze następne filmy o erotycznych przeżyciach Laury i Massimo.

Zostaniecie tak mocno zdruzgotani zakończeniem, które sugeruje ciąg dalszy w postaci sequela (ho-ho, są jeszcze dwie książki z tej serii), że jęki żenady można będzie usłyszeć aż w Warszawie.

Blanka Lipińska twierdzi jednak, że nie przejmuje się negatywnymi recenzjami. Ważne, że ludzie oglądają jej film i dzięki temu kasa się zgadza. Sukces "365 dni" uczciła w następujący sposób:

A cieszę się tak, bo w nagrodę zjadłam pierwszy raz od wielu lat schabowego z frytkami i popiłam piwem - napisała na Instagramie.

fot. Instagram/blanka_lipinska, Adrian Chmielewski, mat. prasowe, Variety.com

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do