
Od jakiegoś czasu zamierzałem wrócić do pisania bloga, ale nie tak sobie ten powrót wyobrażałem. W ciągu kilku tygodni pandemia zmieniła nasz świat. To dobry pretekst, aby oddzielić grubą kreską to co było. Nowe czasy bardziej ośmielają do pokazania prawdy o show-biznesie, mediach, otaczającym świecie, o tym, co mnie porusza, boli i uwiera.
Wygląda na to, że przeżyłem całą epokę w polskim show-biznesie - od jego początków aż do teraz, po jego koniec, przynajmniej w takiej postaci, jaką do niedawna znaliśmy.
W 2002 roku, stawiając swoje pierwsze kroki w tej branży, byłem bardzo kulturalnym dziennikarzem. Trafiłem do redakcji "Wprost", pisma, które dziś już w wersji papierowej nie jest wydawane. Wówczas redakcja mieściła się na samym szczycie jednego z warszawskich wieżowców. To świadczy o tym, jak ważną rolę spełniała wówczas prasa opiniotwórcza.
Pierwszy duży tekst napisałem o Vivie, nowej stacji telewizyjnej, która mogła zagrozić MTV. Czy dziś ktoś pamięta Vivę? Czy dziś młodzi ludzie wiedzą, jaką potęgą w popkulturalnym świecie była kiedyś MTV? A potem "Newsweek", Michał Wiśniewski, który wówczas błyszczał popularnością, bogactwem, kiczowatą wersją glamour, jak prawdziwy gwiazdor, i gdzieś raczkowała Doda.
Wówczas zaczęła się moja przygoda z telewizją. Pamiętam pierwsze moje programy, w których wystąpił m.in. nieżyjący już Robert Leszczyński, Kayah, Anita Lipnicka & John Porter (byli wówczas razem). A potem ruszył Pudelek - pamiętam rozmowę na ten temat w o2 i zaczął się show-biznes plotkarski, który dziś istnieje przede wszystkim w internecie. Miło wspominam program "Czarno na białym" w Superstacji, który prowadziłem z Violą Paprocką, a w nim Jerzy Urban przebrany za Dodę, Maja Frykowska z Andrzejem Lepperem. To były czasy, kiedy politycy potrafili jeszcze śmiać się z samych siebie, a nie tylko sprzeczać się i kłócić.
A potem uruchomiłem Wideoportal, stałem się znany jako bezczelny facet z mikrofonem zadający niewygodne pytania nie tylko znanym z tego, że są znani. To były czasy, kiedy Edyta Górniak funkcjonowała jeszcze jako gwiazda, a nie celebrytka. Reszta to już historia.
Wiele się przez ten czas zmieniło. Bez zmian pozostali ludzie, którzy chcą błyszczeć. Dziś to bardzo łatwe, ale tak jak wówczas się w show-biznesie, tak szybko jak znikają. Taka specyfika branży. Wiele takich "karier" obserwowałem, wielu celebrytom pomagałem. Tu trzeba mieć nerwy ze stali i niezwykłą odporność. Zaczynasz gwiazdorzyć (a zdarza się to często) - to znak, że zbliża się twój koniec. Teraz, w koronaepoce show-biznes ogranicza się praktycznie do mediów show-biznesowych. Ale spokojnie, wrócą jeszcze lepsze czasy.
To fakt, że rzadko komu zdarza się przetrwać tyle lat w show-biznesie co mnie. Może dlatego, że cały czas szukam prawdy? Dziś, w świecie fake newsów i teorii spiskowych to towar deficytowy, ale spróbuję. Postaram się pokazać Wam, jak jest naprawdę.
Robert Patoleta
fot. Marcin Gregorczyk - Instagram/Robert Patoleta, arch. wł.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie