
Rezygnacja z dotychczasowych prowadzących "Pytania na śniadanie" i zatrudnienie ogranych twarzy to błąd. W efekcie oglądalność spadnie i może okazać się konieczny ich powrót. "Telewizja publiczna jest dla widzów, a nie dla polityków i politykierstwa" - pisze Robert Patoleta.
W ostatnich dniach internet żyje wiadomościami o kolejnych prowadzących "Pytanie na śniadanie", z którymi zakończono współpracę. Wirtualne Media podały nawet, że zostaną zwolnione wszystkie pary prowadzące program.
Wiele mówi się o Małgorzacie Tomaszewskiej, która jest w zaawansowanej ciąży. Ale nie tylko, oprócz Małgosi i Olka Sikory nie zobaczymy także następujących par: Anna Popek i Robert Rozmus, Tomasz Wolny i Ida Nowakowska, Robert Koszucki i Małgorzata Opczowska, Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski, Tomasz Kammel i Izabella Krzan.
Kto ich zastąpi? Otóż postawiono na znane twarze, które zaistniały w stacjach konkurencyjnych. Na razie swój debiut zaliczyli - Robert Stockinger z "Dzień Dobry TVN" wraz z Joanną Górską, która przyszła z Polsatu. Kolejną "nową twarzą" ma być Katarzyna Dowbor, która przed kilkoma miesiącami została zwolniona z roli prowadzącej polsatowski "Nasz nowy dom".
Jest to oczywiście wewnętrzna decyzja TVP, ale ostateczną wyrocznią w tej sprawie będą widzowie, którzy zagłosują nad nową wersją programu swoimi pilotami. Nowa szefowa "PnŚ", Kinga Dobrzyńska, w rozmowie z Pudelkiem tłumaczyła swoją decyzję:
Pożegnałam się po prostu z osobami, które zachwiały dziennikarstwo. Dziennikarz jak sędzia, musi być bezstronny.
Nie wiem, co dokładnie miała na myśli. Nie znam żadnej wypowiedzi zwolnionych prezenterów na tematy związane z polityką. Mieszanie polityki do programów o charakterze rozrywkowo-lifestyle'owym to bardzo zła rzecz. W ten sposób nigdy w Polsce nie zostanie przywrócona normalność, ani nie zapanuje chociażby elementarna zgoda.
Tak nie postąpiono nawet za prezesury Jacka Kurskiego - wówczas prowadzący "PnŚ" wymieniani byli stopniowo. Widzowie przyzwyczaili się do ich twarzy, sposobu prowadzenia programu, polubili i zaufali im. Pozbawiając ich pracy, pozbawia się widza ostatniej więzi łączącej go z taką telewizją, jaką przez lata chętnie oglądał.
Próbuje się zatrudnić osoby, które w jakiś sposób ucierpiały, a to z powodu bezpodstawnego usunięcia z innej stacji, jak Katarzyna Dowbor, a to przez masowy hejt z powodu niefortunnej wypowiedzi, jak Basia Kurdej Szatan. Odnosi się wrażenie, że TVP chce "przytulić je" z litości lub w formie zadośćuczynienia za straty moralne, do jakich sama stacje wcześniej się przyczyniła. Ale to pójście na łatwiznę na zasadzie: damy dobrze wam znane twarze, a one zrobią nam oglądalność. To wcale nie musi być prawdą. Nie ma pewności, że telewizyjni wyjadacze będą podobać się tak jak kiedyś. Nie wchodzi się do tej samej rzeki dwa razy, świat się zmienia, trzeba iść do przodu.
Nie zdziwię się, jeśli oglądalność programu spadnie tak gwałtownie jak miało to miejsce w przypadku "nowych Wiadomości", czyli "19.30". Nie wykluczam też, że część ze zwolnionych prowadzących za jakiś czas zostanie przywrócona, tak jak miało to miejsce w przypadku Klaudii Carlos i Roberta El Gendy. Widzowie będą wówczas zadowoleni. Należy pamiętać, że telewizja publiczna jest dla widzów, a nie dla polityków i politykierstwa.
redaktor naczelny Wideoportal.TV
Cichopek i Kurzajewski ODESZLI z "Pytania na śniadanie"! "Kontrakty nie zostaną przedłużone"
Następne zwolnienia z "Pytania na śniadanie". Usunięto Izabellę Krzan i Tomasza Kammela
fot. KAPiF, Instagram
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie