Reklama

Robert Patoleta o Sylwestrze Latkowskim. Robert Patoleta: Sylwester Latkowski szczerze nienawidził Wojewódzkiego

25/05/2020 06:50

Długo zastanawiałem się nad tym, czy zabrać głos w sprawie afery wokół filmu "Nic się nie stało" i osoby Sylwestra Latkowskiego. Przed laty miałem możliwość poznać Sylwestra bliżej, obserwować jego pracę i metody działania, a w końcu zostać jednym z jego filmowych bohaterów. Uważam jednak, że tym razem sprawy zaszły za daleko. Czas wyjaśnić pewne kwestie.

Genialny manipulator?

W 2002 roku pracowałem nad tekstem dla "Newsweeka" zatytułowanym "Genialny manipulator". To był czas, kiedy Sylwester kręcił dwa filmy jednocześnie - "Gwiazdora" o Michale Wiśniewskim i "Nakręceni, czyli shołbiznes po polsku" poświęcony środowisku muzycznemu. Jeździliśmy ślad w ślad za liderem Ich Troje do jego rodzinnego domu pod Łodzią oraz na koncerty, które Ich Troje grało na Pomorzu. Wyszedł z tego całkiem zgrabny dokument, głównie dlatego, że postać okazała się intrygująca, zaś reżyser, ewidentnie zafascynowany czerwonowłosym gwiazdorem, złapał z nim wspólny "flow".

Trzeba przyznać, że pierwsze filmy Latkowskiego - "To, my rugbyści" i "Blokersi" miały w sobie pasję odkrywczości. Potem, kiedy podjęte tematy wymagały drążenia w zamkniętych, hermetycznych środowiskach, nie było już tak dobrze. Latkowski, który zjednywał telewizyjnych decydentów swoją pewnością siebie, nie był w stanie przebić się z kamerą w branży muzycznej. Nie udało mu się dotrzeć do przekrętów, których się spodziewał. Stąd rozczarowanie "Nakręconymi".

Epatowanie skandalem

Aby przykryć wątłość swoich filmów i skutecznie je promować posługiwał się skandalem i sensacją. W przypadku filmu o show-biznesie, chcąc nie chcąc, pomogła mu Justyna Steczkowska, która wytoczyła reżyserowi proces o zniesławienie. Choć nie obejrzała wówczas ani sekundy, uważała, że wstawki z nią w roli głównej zostały zmanipulowane. Pamiętam, jak tuż przed konferencją przysłała mu obszerny list, żądając usunięcia jej osoby z filmu. Reżyser skrzętnie wykorzystał awanturę. Podczas premiery wszyscy ujrzeli postać z zasłoniętą twarzą, mówiącą zmienionym głosem. O filmie zrobiło się głośno.

Teraz, w przypadku "Nic się nie stało", zabieg powtórzył. Głównym tematem, jaki poruszył jest sprawa wykorzystywania małoletnich dziewczyn w "Zatoce "Sztuki" i samobójstwa 14-letniej Anaid. W filmie pokazano zdjęcia wielu celebrytów, którzy tam imprezowali, m.in. Kuby Wojewódzkiego i Renaty Kaczoruk, Natalii Siwiec z mężem, Borysa Szyca, Nergala, pracującej tam wówczas Blanki Lipińskiej i wielu innych. Po projekcji zaapelował, aby oni wszyscy przestali ukrywać, czego byli świadkami. W odpowiedzi kilkanaście osób zapowiedziało pozwy sądowe wobec reżysera, z Kubą Wojewódzkim na czele. Swoją drogą, Latkowski szczerze nienawidził Wojewódzkiego już wtedy, kiedy go poznałem. Zawsze uważał go za "żałosnego pajaca". Podczas pracy nad "Nakręconymi" bezskutecznie próbował udowodnić, że "Idol", w którym obecny "król TVN-u" zasiadał w jury, był ustawiony.

ZOBACZ: Kuba Wojewódzki chce podać do sądu Latkowskiego: Jesteś płatnym medialnym zabójcą!

Celebryci doklejeni na siłę

Choć celebryci w filmie, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, zostali potraktowani marginalnie, podejrzewam, że na początku ten wątek miał stanowić istotny element z punktu widzenia całości. Ale się nie udało. Borys Szyc upublicznił zresztą kuriozalną korespondencję, w której reżyser przez wiele miesięcy pisząc niezrozumiale, bez ładu i składu, natrętnie nagabywał aktora, aby wypowiedział się w filmie.

Kiedy to czytałem, przypomniała mi się moja własna wymiana SMS-ów z Sylwestrem sprzed lat. Przeczytał wówczas część mojego artykułu, który tuż przed publikacją w wydaniu papierowym został zamieszczony w internecie i, mówiąc delikatnie, treść tekstu bardzo mu się nie spodobała. W podobny sposób Latkowski "wypowiadał się" w Radiu Zet. Aż żal to komentować.

Oczywistym jest, że film "Nic się nie stało" powstał jako odpowiedź na filmy braci Sekielskich. Premiera zaledwie kilka dni po "Zabawie w chowanego" to próba przykrycia tematu pedofilii w Kościele i to w sposób wyjątkowo nieudolny. Potwierdza to słynny już tweet Jacka Kurskiego, później nieco poprawiony, o "pojedynku filmów o pedofilii".

Domyślam się, że Sylwester Latkowski pierwotnie chciał jedynie poruszyć aferę w Zatoce Sztuki, zaś temat celebrytów został mu narzucony. A ponieważ nie potrafił skutecznie do nich dotrzeć (patrz: korespondencja z Borysem Szycem), a był pod silną presją, więc wrzucił ich do jednego worka. W styczniu Jacek Kurski obwieścił, że powstał film o "pedofilii i hipokryzji w środowisku celebrytów".

Okazało się jednak, że film dotyczy sprawy sopockiego klubu, a celebryci doklejeni zostali na siłę. Żeby była jasność, nie uważam, że celebryci są święci. Istnieje opinia, że to środowisko jest jak Sodoma i Gomora, a Latkowski właśnie ten stereotyp podsyca. Ale żadnych dowodów na swoje insynuacje nie przedstawił. Wywołał burzę, aby w ten sposób przykryć wątłą treść filmu, która do sprawy pedofili w Zatoce Sztuki kompletnie nic nowego nie wnosi.

Egocentryk-outsider

Sylwester Latkowski ma syndrom odrzucenia przez środowisko filmowe, czuje się odwiecznym outsiderem. Próbuje więc dokopać mitycznemu "establishmentowi". Zauważcie, że wymienił głównie gwiazdy związane z telewizją TVN, a przecież w tym niesławnym lokalu pojawiały się również gwiazdy TVP. No tak, przecież jego film opłaciła telewizja publiczna.

Latkowski jest osobą wybitnie skoncentrowaną na sobie. Pamiętam spotkania w jego mieszkaniu na Ursynowie. Reżyser siedział w fotelu z nieodzowną szklaneczką whisky, rzucając pomysłami i snując niesamowite plany na przyszłość. Pamiętam, że opowiadał, iż dostawał pogróżki (teraz w jednym z wywiadów też tak twierdził), ktoś ponoć za nim jeździł, często powtarzał teksty o "zmowie milczenia" (to również stały, powtarzający się element). Powiedzieć, że filmy, które kręcił były dla niego niezwykle ważne, to mało powiedzieć. Traktował je niemal obsesyjnie.

Szkoda mi ludzi, którzy niepotrzebnie w to bagno zostali wplątani. Przez całe zamieszanie strywializowany został tak istotny temat jak pedofilia. Dużo wody w Wiśle upłynie, zanim ktoś znów zacznie myśleć o tym problemie poważnie.

Kadr z filmu "Nakręceni, czyli szołbiznes po polsku"

Robert Patoleta

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Wideoportal.TV




Reklama
Wróć do