
Żona zmarłego niedawno piosenkarza udzieliła wywiadu w programie "Alarm!" TVP1. To jej pierwsza większa wypowiedź po śmierci męża. Dokładnie opisała ostatnie chwile jego życia. Nie ukrywa, że jest jej bez niego bardzo ciężko.
Ewa Krawczyk przeżywa żałobę i nieustannie opłakuje męża. Niedawno w rozmowie z WP przyznała, że nie radzi sobie z tym co się stało. Kilka razy dziennie chodzi na cmentarz i do kościoła, cały czas rozpamiętuje zmarłego męża. Ma wrażenie, że za chwilę wróci. W najnowszym wywiadzie powiedziała:
Brakuje mi go cały czas, np. jak idę spać. Nawet z przyzwyczajenia nałożyłam na jego szczoteczkę pastę, bo myślałam, że zaraz przyjdzie i umyje zęby. Brakuje mi go bardzo, dlatego całuję jego zdjęcie, jego rzeczy, śpię w jego koszuli.
Krzysztof Krawczyk opuścił szpital w Wielką Sobotę po przebyciu COVID-19. Dwa dni później stan piosenkarza nagle zaczął się pogarszać. Ewa Krawczyk nie zdawała sobie sprawy, że jej mąż odchodzi.
Od poniedziałku zaczęło być niedobrze. Ja nigdy nie byłam przy kimś, kto umiera. Ja nie wiedziałam, że tak jest przy umieraniu, więc ja myślałam, że to jest jakiś chwilowy kryzys. Po prostu. Robiłam, co mogłam. On walczył. On miał też nadzieję, że on z tego wyjdzie. Bronił się bardzo, w oczach to widziałam. Ja znałam go 40 lat. Jak on wychodził na scenę, jak on patrzył na publiczność, jak on patrzył na mnie, jak on miał tremę, kiedy ta trema ustępowała, ja to wszystko wiedziałam. W jego oczach, w jego spojrzeniu, w jego gestach, w jego ruchach, ja wiedziałam, co on chce przez to powiedzieć, ale tu nic, żadnego sygnału mi nie dał.
Małżonka piosenkarza postanowiła zadzwonić do znajomej lekarki, doktor Ewy Turan.
Powiedziała, że mam dzwonić na pogotowie, a ona dzwoni do rodziny. "A po co do rodziny?". "Nic nie mów, tylko wykonuj moje polecenia" - odpowiedziała lekarka.
Niedługo potem przyjechała rodzina piosenkarza i karetka pogotowia. Ewa Krawczyk pojechała do szpitala razem z mężem. W ambulansie usłyszała jego ostatnie słowa.
Nie chcę mówić, co się działo z Krzysiem. Położyłam się koło niego, i mówiłam: "Krzysiu, powiedz coś do mnie". Tak prosiłam. On wziął rękę, położył mi na policzku i powiedział: "Moja laleczko kochana". I wtedy już oczka poleciały mu tak do tyłu gdzieś. Miałam nadzieję, że on jeszcze będzie żył, chociaż pan z pogotowia nie dawał żadnych szans. A ja cały czas liczyłam na jakiś cud, że jak on tam pojedzie, to ta wielka technika dzisiejsza może zdziała cuda. Nie zdziałała.
Wokalista zmarł w karetce pogotowia. Był 5 kwietnia 2021 roku, godzina 15:05.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Syn Krzysztofa Krawczyka nie ma gdzie mieszkać? "Zasłużył na swoją szansę"
Wdowa po piosenkarzu obiecała, że zrealizuje wszystkie plany, które jej mąż przedsięwziął wobec członków najbliższej rodziny. Ma również nadzieję na rozwiązanie wszystkich nieporozumień z Krzysztofem juniorem. Prosi jedynie, aby dano jej w spokoju przeżyć żałobę.
Jeśli to możliwe, to, proszę, choć o tydzień spokoju, bym się nie musiała denerwować. Moja żałoba w tej chwili jest ciężka. Największemu wrogowi nie życzę takiego ataku, jaki spadł na mnie - wyznała.
fot. screen/TVP1, Instagram/joannakurowska_official
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie