
Przed rokiem nieznani sprawcy zarejestrowali prywatną rozmowę Kasi Cichopek i Macieja Kurzajewskiego. Detektyw Rutkowski twierdził wówczas, że treść nagrania może im poważnie zaszkodzić. Do dziś nie udało się dotrzeć do sprawców nagrania. Ich wykrycie okazało się niezwykle trudne.
W kwietniu 2022 roku wybuchł wielki skandal. Ujawniono, że Kasia Cichopek i Maciej Kurzajewski zostali potajemnie nagrani. Treść ich rozmowy miała charakter prywatny. Urządzenie nagrywające prawdopodobnie umieszczono w samochodzie, w którym oboje przebywali. Następnie nagrania dźwiękowe z kopią rozmowy zostały rozesłane drogą mailową do mediów oraz władz TVP. Przypuszcza się, że tego typu plików dźwiękowych może być więcej. Kopię nagrania otrzymał również były mąż celebrytki, Marcin Hakiel. Ujawnił, że było to dla niego "straszne i nieprzyjemne".
Cichopek i Kurzajewski podjęli działania prawne - sprawa została przekazana policji oraz prokuraturze. Prowadząca "Pytanie na śniadanie" wydała oświadczenie, w którym jej kancelaria prawna odniosła się do zdarzenia.
Odpowiednie organy zabezpieczyły lub zabezpieczają dowody i rozpoczęły dalsze czynności, zmierzające do ustalenia sprawy ww. czynu zabronionego, co zapewne niebawem nastąpi - przekazano na Instagramie.
Pod rygorem podjęcia kroków prawnych ostrzeżono przed opublikowaniem nagrań. Detektyw Krzysztof Rutkowski uważa, że upublicznienie "taśm" mogłoby zaważyć na karierze Cichopek i Kurzajewskiego.
Uważam, że upublicznienie tych nagrań mogłoby doprowadzić nawet do tego, że zostaliby zwolnieni z pracy - stwierdził Rutkowski w rozmowie z Plejadą.
ZOBACZ: Kurzajewski i Cichopek nie darują Paulinie Smaszcz! Żądają od niej ogromnych pieniędzy
Sprawę skomentowała teraz detektyw Katarzyna Bracław. Uważa, że z przyczyn technicznych dotarcie do sprawców może być niezwykle trudne. Nie wiadomo więc, czy Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski kiedykolwiek otrzymają faktyczną wiedzę na temat, kto jest autorem nagrań.
Wszystko zależy od kwestii technicznych - jakiego rodzaju to były podsłuchy, czy umożliwiają określenie kto je założył i kto korzystał z zebranych danych. Jeśli były to np. podsłuchy GSM z karta SIM taką, jak w telefonie to policja może sprawdzić na kogo zarejestrowana jest karta, kto dzwonił na numer z tej karty. Jeśli były to np. dyktafony, to technicznie jest to dużo trudniejsze, bo takie urządzenia nie wysyłają nigdzie danych i nie zostawiają śladów. Jeśli ktoś dobrze przygotował się do podsłuchiwania i działał sam oraz nigdy oficjalnie nie posłużył się tymi danymi, to znalezienie sprawców może być trudne, o ile w ogóle możliwe. Jeśli ktoś założył dyktafon, który zbierał dane przez określony czas, a później urządzenie zabrał, bezpiecznie odtworzył dane i z szyfrowanego maila wysłał je do mediów to może być naprawdę ciężko dotrzeć do sprawcy - wyjaśniła detektyw w rozmowie z Plotkiem.
fot. Instagram, KAPiF
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie