Reklama

Koniec pier... świata – celebrytów I Robert Patoleta Blog

15/05/2020 17:10

Co czeka nas za kilka miesięcy? Brak pracy, cięcia kosztów w firmach, upadek telewizji i kin. Wielu funkcjonujących celebrytów i artystów zniknie z rynku. Zostaną ci, którzy rzeczywiście mają coś do powiedzenia.

Koronawirus spowodował drastyczne zmiany w życiu większości ludzi. Parafrazując tytuł popularnego serialu "The End of the F***ing World", nastąpił koniec pier... świata. Nakaz noszenia maseczek, odległość 2 metrów, izolacja społeczna to dopiero początek. Czy nowy świat będzie lepszy? Niestety, będzie gorzej. Już w tej chwili mamy dość odgórnego ograniczania naszych wolności i swobód. Władza widzi wzrost rosnącego niezadowolenia społecznego, więc mimo, iż ilość zachorowań na COVID-19 w skali kraju wcale nie spada, znosi kolejne obostrzenia. Rządzący nie mogą dopuścić do upadku gospodarki i gigantycznego kryzysu, który jednak nieuchronnie nadchodzi. Oczywiście ważny jest w tym momencie cel polityczny. Niezadowoleni obywatele nie będą przecież głosować w wyborach na prezydenta Dudę.

Brak pracy i oszczędzanie na siłę

Nie ukrywam, że nie mam dobrej opinii o nieudolnych działaniach rządzących w walce z wirusem i całego spektaklu z zamrażaniem i odmrażaniem gospodarki. Wśród całego chaosu, jaki powstał, pewne jest jedno - w zastraszającym tempie rośnie bezrobocie. Wiele firm, zwłaszcza mniejszych podejmuje decyzje o zamknięciu, a ludzie są zwalniani. Taki sposób działania jest na porządku dziennym również w dużych, medialnych koncernach - choćby wydawnictwach prasowych (koronawirus dobije prasę i niesamowicie zmarginalizuje ten segment), ale również mediach elektronicznych. I powiedzmy sobie szczerze, poza rzeczywistą koniecznością, koronawirus stał się się pretekstem do maksymalnego cięcia kosztów. Do tej pory płace na ogół nie były wygórowane, a teraz pojawiła się szansa, aby wprowadzić dodatkowe oszczędności i jeszcze bardziej przykręcić śrubę pracownikom.

Na początku kwarantanny stacje TV wpadły w zachwyt, bo z założenia widzowie zamknięci w domach powinni zabijać nudę, oglądając telewizję. Rzeczywiście, w pierwszych tygodniach kanały informacyjne znacznie zwyżkowały. Jednak później oglądalność zaczęła spadać. Nic dziwnego. Ile można wytrzymać przerażających informacji o postępującej pandemii? Ile można oglądać powtórek ogranych programów, filmów i seriali? Już przed "koroną" widoczne było zjawisko "wyciszania" kanałów tematycznych. Wiele z nich nadaje coraz mniej premier i coraz więcej powtórek, a niektóre mają w swojej ramówce jedynie pozycje powtórkowe, które zresztą nadano już gdzieś indziej. Uważam, że to początek końca rynku kanałów tematycznych. Reklamodawcy w ramach oszczędności odpływają, co dobije ten segment.

Taniec w maseczkach?

Największe stacje wcale nie są w lepszej sytuacji. Pamiętajmy, że wiele z nich musiało zrezygnować z premier popularnych show i seriali. To dla nich utrata milionów złotych z reklam. Wiele z tych pozycji nie wróci po wakacjach. Jesienne ramówki będą więc wyjątkowo ubogie. Na ten okres zapowiadana jest druga, jeszcze większa fala pandemii. Znowu możemy zostać zamknięci w domach, ale nie będzie co oglądać. Poza tym nie wyobrażam sobie, żeby w takim "Tańcu z gwiazdami" występowano w maseczkach z dwumetrowym dystansem. To nie jest "nowa normalność", to jest nienormalność.

Z pewnością na pandemii najbardziej zyska internet. Nagle wzrosła ilość pracy zdalnej, a na skalę masową wprowadzono nauczanie online. Znacząco zwiększyła się również sprzedaż produktów online, w tym żywności, co jest pewną nowością. W tym przypadku koronawirus można uznać za szczęście w nieszczęściu, bo przyspieszy rozwój cyfryzacji, a ceny za internetu zaczną szybciej spadać. Według PBI w kwietniu z internetu skorzystało 28,2 milionów Polaków, a więc to już 73,5 procent populacji naszego kraju. Szczególnie wzrosła popularność serwisów VOD, ale tylko na trzy tygodnie. Nic dziwnego, skoro dostęp do pojedynczych hitów kinowych jest droższy niż bilet do kina. Tu także będzie występował ten sam problem co w przypadku telewizji linearnej. Za jakiś czas ilość nowości w takich platformach jak Netflix zacznie drastycznie spadać, a produkcja nowych rzeczy może być przekładana w nieskończoność.

Platformy streamingowe i serwisy VOD posiłkują się obecnie filmami, które nie doczekały swoich premier kinowych. To efekt upadku branży kinowej, która już w tej chwili ponosi ogromne straty. Co prawda źródła rządowe przebąkują coś o otwarciu placówek w kolejnym, czwartym etapie odmrażania gospodarki. Ale w tym przypadku sytuacja będzie gorsza niż w przypadku otwarcia galerii handlowych. Ludzie będą obawiać się chodzić do kina, a wprowadzone obostrzenia dodatkowo odstraszą potencjalnych kinomanów. Przyszłość rozrywki kinowej jawi się w czarnych barwach. Gorszą perspektywę ma jedynie branża eventowa. W tym przypadku rząd nie kusi się nawet na jakiekolwiek prognozy czasowe, kiedy mogą ruszyć imprezy i wydarzenia kulturalne.

Bal na Titanicu

To wszystko już ma i będzie miało duży wpływ na funkcjonowanie celebrytów. Wielu z nich nie rozumie jeszcze, że ich świat się skończył. W tych trudnych czasach szukamy osób, które coś sobą reprezentują, specjalistów, którzy wskażą nam drogę, pomogą rozwiązać palące problemy. A celebryci wygłupiający się na Instagramie czy TikToku sprawiają wrażenie, jakby bawili się podczas balu na tonącym Titanicu. Zamiast brać przykład chociażby z artystów uczestniczących w szczytnych inicjatywach, jak #Hot16Challenge2 (no, może poza występującymi tam politykami), organizują bezmyślne "czelendże", w których po fakcie próbują dopisać mało wiarygodne ideologie lub mizdrzą się do siebie w mediach społecznościowych.

Pandemia koronawirusa obnażyła pustkę umysłową i brak rzetelnej wiedzy niektórych z nich. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby zamiast szerzyć kolejne teorie spiskowe, po prostu milczeli. Nadchodzący gospodarczy krach zmiecie wiele z tych postaci. Niektórzy artyści, którzy przecież też często są celebrytami, narzekają, że nie zarabiają pieniędzy i nie będą mieli za co żyć. Trzeba sobie uświadomić, że wiele z tych osób rzeczywiście znalazło się w złym położeniu. Często (choć nie zawsze) zamiast oszczędzać, żyli ponad stan. Sądzili przy tym, że taka sytuacja będzie trwać wiecznie.

ZOBACZ: Edyta Górniak twierdzi: Dopóki żyję, nie dam się zaszczepić!

ZOBACZ: Zrozpaczona Maryla Rodowicz prosi fanów o pomoc: Może chcieliby zapłacić cegiełkę?

W ciągu najbliższych miesięcy sytuacja ulegnie dalszemu pogorszeniu. Nastroje już w tej chwili są złe, a społeczeństwo doświadczy dalszych, pogłębiających się podziałów. Zaczniemy szukać winnych koronawirusa. Na nasze życie wpłynie również ciągła susza, brak wody i podwyżki cen żywności. Przestaniemy bać się choroby, a zaczniemy obawiać się o swoją przyszłość. Bogaci w niewielkim stopniu odczują negatywne zmiany, natomiast biedni zbiednieją jeszcze bardziej.

Na koniec nutka optymizmu. Za jakiś czas - może za kilka miesięcy, może rok, może dwa lata - kiedy skończy się pandemia i kryzys gospodarczy, przestaniemy się siebie bać, unikać i wrócimy do dawnego stylu życia. Oczywiście pewne zmiany zostaną, jak mierzenie temperatury albo sprawdzanie obecności przeciwciał podczas wejścia na teren, na którym znajdują się większe skupiska ludzi, np. podczas imprezy czy na lotnisku. Człowiek jest istotą społeczną i to się nie zmieni. Miejmy nadzieję, że jeszcze będzie wspaniale.

Robert Patoleta

ZOBACZ: Kim jest Robert Patoleta?

fot. Instagram/edytagorniak

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Wideoportal.TV




Reklama
Wróć do