
Bohaterowie popularnego serialu o rolnikach przeżyli ciężkie chwile. Starszy z nich został zatrzymany i przewieziony na komendę policji. Z jakich powodów? Przedstawiamy możliwe wersje zdarzeń.
W niedzielę 2 maja do gospodarstwa Gienka Onopiuka i jego syna Andrzeja we wsi Plutycze zawitała policja. Na zarejestrowanych nagraniach można zobaczyć 66-latka skutego kajdankami i leżącego na ziemi. Policjanci zaprowadzili go, a właściwie zaciągnęli do radiowozu i odjechali na komisariat. Gienek próbował się bronić, ale bez skutku. Nie pomogły również prośby Andrzeja, aby patrol ustąpił i uwolnił jego ojca. Policja pozostała nieubłagana.
Z jakiej przyczyny doszło do interwencji i aresztowania rolnika?
W związku z naruszeniem nietykalności cielesnej policjantów i ich znieważeniem mężczyzna został zatrzymany i usłyszał zarzuty. Podejmowana przez policjantów interwencja związana była ze zgłoszeniem dotyczącym gromadzenia się dużej liczby osób. Zastosowanie środków przymusu bezpośredniego według wstępnych ocen wskazuje na prawidłowość ich użycia - poinformował "Super Express" podinsp. Tomasz Krupa, Rzecznik Prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji.
Wersja Onopiuków odbiega nieco od informacji przekazanej przez policję. Andrzej opowiedział w tabloidzie, że w trakcie, kiedy policjanci spisywali dane jego brata Jarka, Gienek podszedł do policjantów i położył rękę na ramieniu jednego z nich.
Tak o tylko dotknął ręką i zaraz buch. Położyli jego na ten i zrobili, że pobił policjanta - denerwował się Andrzej.
Dajcie spokój. Mi połowę zdrowia zabrali - stwierdził zasmucony Gienek.
Bohaterów serii "Rolnicy. Podlasie" odwiedzili przedstawiciele AGROunii, którzy na Facebooku napisali:
Policjanci na podwórku powalili Gienia na ziemię, skuli kajdankami, później wywieźli na całą noc na komisariat. Powodem miało być to, że odwiedzający rolników goście nie mieli maseczek. U siebie w domu zostali napadnięci. Upokorzeni.
Gienek i Andrzej twierdzą, że często są ofiarami donosów ze strony swoich sąsiadów.
Codziennie dostajemy z sądu lub z policji pisma. Fałszywych oskarżeń jest mnóstwo. Setki zgłoszeń na komendę. Aż przykro się robi czasem, ale nauczyłem się z tego śmiać. Policja przyjeżdża, kary na nas nakłada. Za nic tak naprawdę - powiedział Andrzej w rozmowie z "Gazetą Współczesną".
Wśród donosów są skargi na ich krowę, która weszła na pole sąsiada, na konie, na plakaty wiszące przed ich domem oraz na brak maseczek.
fot. Facebook.com/Gienek i Andrzej
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie