
Michał, który pracował w świecie mody, nie wytrzymał nagonki na LGBT. Jego mama uważa, że odpowiedzialność za tę tragedię ponoszą politycy.
Michał był wziętym modelem, który odnosił sukcesy na modowych wybiegach w Chinach, Japonii, Mediolanie, zaś w Polsce otwierał pokazy Tomasza Ossolińskiego. W życiu prywatnym, z powodu agresji otoczenia nietolerującego jego orientacji seksualnej, niesamowicie cierpiał. Wszystko zaczęło się w katolickim gimnazjum, do którego posłała go mama, Katarzyna Koch (wychowywała sama jeszcze dwójkę dzieci). To tam zaczął być prześladowany przez rówieśników.
Chodził do kościoła, służył do mszy. W pewnym momencie, w tym okresie gimnazjalnym założył sobie na palec różaniec w formie pierścionka. I za ten różaniec został zbombardowany homofobicznymi wyzwiskami. Od tamtej chwili zaczęły się prześladowania. Dogryzano mu. Dzieci wszystko wyrażały w sposób wulgarny. Bardzo źle to znosił - wspominała mama Michała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Wiedziała, że jej syn jest typem wrażliwca, ale nie zdawała sobie wówczas sprawy, że jest gejem. Powiedziała, że umieszczenie go w tej szkole było wielkim błędem. Michał nie radził sobie z dyskryminacją ze strony rówieśników i mieszkańców Malborka, w którym mieszkał. Często słyszał odzywki typu:
Po co tu przyszedłeś, pier... pedale?
Szukając pomocy, udał się do psychiatry, który przepisał mu xanax. Jego mama uważa, że to był błąd. Chłopak uzależnił się od środka opartego na benzodiazepinach, dodatkowo łączył go z alkoholem. Później wielokrotnie przebywał w ośrodkach dla uzależnionych. Bez skutku. Kiedy po raz kolejny został na ulicy zwyzywany od "pedałów", coś w nim pękło. Powiesił się na sznurze w ogrodzie przy rodzinnym domu. Wcześniej próbował przygotować swoją mamę na to, co zamierzał.
26 maja wyciągnął mnie na cmentarz do mojej mamy. Byłam zmęczona, ale nalegał. Na cmentarzu powiedział mi, że to długo nie potrwa. "Co, Michał?" - spytałam. Zaczął opowiadać, jaki on chce grób, jaki chce pogrzeb. Ale że nieraz żarty miał takie dziwne, więc nie myślałam, że mówi poważnie. Mówił, że chce przy pomniku dwie róże pnące. Że chciałby mieć grób podobny do grobu Kory. Jak ona chciał mieć karmnik przy grobie. (...) Pomnik już się robi. Róże pnące też mu posadzę. Karmnik zamówiłam. Osobny grób nam wykupiłam. Chcę leżeć z nim.
Katarzyna Koch uważa, że jej syna zniszczyli politycy i hierarchowie kościelni - Andrzej Duda, Jacek Żalek, biskup Jędraszewski, którzy twierdzą, że LGBT "to nie ludzie, to ideologia" i że jest to "tęczowa zaraza".
Mój syn nie był żadną ideologią. Był najnormalniejszy w świecie. Dużo normalniejszy niż oni wszyscy. Tacy ludzie zniszczyli mojego syna. Dzień po dniu i krok po kroku. Gdyby jako dziecko był potraktowany normalnie, gdyby został zaakceptowany ze swoją seksualnością, to funkcjonowałby dzisiaj jako wspaniały człowiek. Niestety, tak się nie stało. Dlaczego oni ich tak ranią?
Bardzo się boję, że jeżeli władza w kraju się nie zmieni, jeżeli wygra Andrzej Duda, który ma taki stosunek do osób LGBT, niewątpliwie będzie więcej takich ofiar jak mój syn.
Autor wywiadu, Damian Maliszewski, napisał na Facebooku, że po publikacji rozmowy na panią Katarzynę wylał się ordynarny hejt. Ludzie pisali:
Pedał, więc dobrze, że się zabił.
Ćpun, więc jednego mniej.
Wyrodna matka go do śmierci doprowadziła.
Katarzyna Koch odpowiedziała na te komentarze w ten sposób:
Kto ma o nasze dzieci walczyć, jeśli nie my - matki? Kto ma walczyć o tych odrzuconych przez rodziny homoseksualnych chłopaków, o te homoseksualne dziewczyny? Gdzie mają zaznać miłości i akceptacji? Straciłam dziecko, ale być może zyskam młodych przyjaciół LGBT, których po prostu przytulę do serca.
Cały wywiad znajdziesz TUTAJ.
ZOBACZ: Znany z "Gogglebox" fryzjer został pobity: Tak wygląda wolność w naszym kraju!
fot. archiwum prywatne Michała
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie