
Dziennikarka dała do zrozumienia, że zdecydowanie nie chce, aby ponownie polityczne notowania napędzane były tematem katastrofy smoleńskiej. Tym bardziej, że Jarosław Kaczyński uważa, że miał miejsce "zamach". Tego typu twierdzenia działają na wiele osób jak płachta na byka.
Zbliża się 10 kwietnia, więc na scenie politycznej odżywa temat katastrofy smoleńskiej. Antoni Macierewicz niedługo ma ogłosić długo zapowiadany raport na ten temat. Tymczasem głos zabrał prezes PiS, Jarosław Kaczyński. W katastrofie lotniczej z 2010 roku zginęło 96 osób, w tym jego brat, ówczesny prezydent Polski Lech Kaczyński oraz bratowa, żona prezydenta Maria Kaczyńska.
Prezes nie ma wątpliwości, że był to wcześniej przygotowany zamach.
W tej chwili wiemy już bardzo wiele o tym, co się stało na lotnisku smoleńskim i nie mamy żadnej wątpliwości, że to był zamach - stwierdził w wywiadzie dla Polskiego Radia.
Do jego słów odniosła się Joanna Racewicz, która w katastrofie straciła męża, Pawła Janeczka, oficera Biura Ochrony Rządu. Osierocił on syna, który miał wówczas dwa latka.
To zdjęcie ma dwanaście lat. Bez dwudziestu dni. Nikt mnie nie pytał - czy może je zrobić. I czy wolno je opublikować. Najgorsza chwila w życiu odarta z intymności. Pierwsza i nie ostatnia. I znów się zaczyna. Upiorny, kwietniowy dance macabre. Jeszcze raz wychodzą z szaf upiory. Na powrót przetoczą się przez groby, trumny i domy tych, co zostali. Naprawdę: "nie mamy wątpliwości, że to był zamach?" Ma Pan odwagę, Panie Prezesie, powiedzieć to w oczy mojemu Synowi? Wyryć adnotację na grobie Jego Taty? Taką - jak to nazwać - polityczną erratę? Dwanaście lat później paliwo z lotniczych baków jest dawno przeterminowane i zwietrzałe. Polityczne najwyraźniej wciąż nie - napisała na Instagramie dziennikarka.
Joanna Racewicz przypomniała o zdarzeniu z czasów, kiedy Rosja zaczęła okupować część terytorium Ukrainy - Donbas, Ługańsk i Krym. Wówczas został zestrzelony zagraniczny samolot, który przelatywał nad tymi obszarami. Większość pasażerów stanowili Holendrzy. W ciągu kilku lat przeprowadzono dochodzenie, które dowiodło, że dokonali tego prorosyjscy separatyści. Do dzisiaj, choć minęło 12 lat, nie udowodniono żadnego "zamachu" związanego z katastrofą smoleńską. I nie oskarżono żadnych osób powiązanych z rosyjskimi władzami.
Holandia i Australia dawno wycelowały prawnicze działa w Rosję. Trudno o wątpliwości, kto 17 lipca 2014 roku zestrzelił samolot MH17 Malaysia Airlines lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur. Skoro nie ma ich także w sprawie TU-154M lecącego z Warszawy do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku - na co czekać? Jaka "sytuacja procesowa" jest trudniejsza? Dlaczego tak długo "dojrzewa" do postawienia zarzutów kremlowskim siepaczom? I - jeśli ostateczny raport Komisji Macierewicza był gotowy już w sierpniu ubiegłego roku - po co czekać do rocznicy? Chodzi o kwietniowe wzmożenie narodowe, czy fiasko planu pokojowego dla Ukrainy ukutego w arcyważnym pociągu do Kijowa? Idzie o potrzebę wyjaśnienia przyczyn śmierci 96 osób, czy urażoną dumę stratega, której nie oświetlił wystarczająco rzęsisty blask reflektorów?
Swój gorzki wpis dziennikarka zakończyła słowami:
Każdy ma prawo do swojego bólu. Nie rozstrzygam, czyj większy. Czy bardziej boli strata męża, ojca, syna, czy brata. Żony, mamy, córki, siostry, czy bratowej. Ale też każdy powinien mieć szansę, żeby znaleźć spokój. A w tej historii nie ma ani spokoju, ani ciszy, ani prywatności. Prawdy też nie. Walec puszczony w ruch dla chwilowego zysku znów przejedzie przez życie. Bez pytania, czy mu wolno. I jeszcze jedno - nie można całe życie powtarzać: "wiem, ale jeszcze nie powiem". Tak samo, jak nie można dla żartu wołać: "pali się". Bo - jak kiedyś naprawdę będzie płonąć - nikt nie przyjdzie z pomocą - uważa Joanna Racewicz.
fot. Instagram/joannaracewicz
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie