
Znana projektantka mody uważa, że wraz z koronawirusem nadszedł zmierzch galerii handlowych. Klienci nie szturmują już tego typu centrów tak tłumnie jak wcześniej. Opisała, w jaki sposób producenci odzieży manipulują kupującymi. Sama padła ofiarą galerii handlowej, która okazała się kompletnym niewypałem.
Od 6 maja trwa drugi etap odmrażania gospodarki, w którym na powrót zostały otwarte galerie handlowe. W kilkunastu takich centrach w całej Polsce sprzedawane są kolekcje Ewy Minge. Niestety projektantka nie ma dobrych wieści. Przekazała, że w obawie przed koronawirusem w galeriach nie ma tłumów, co z pewnością przełoży się na niskie przychody.
Jestem przekonana, że będzie bardzo źle. Galerie zostały otwarte dzisiaj i są kompletnie puste. My mamy informacje z naszych salonów. W zasadzie ludzie nie chcą chodzić do galerii. Boją się jeszcze. Uważają, że galerie są za wcześnie otwarte - powiedziała w rozmowie z Wideoportalem.
Ewa Minge zauważyła, że kupujący już od jakiegoś czasu coraz mniej tłumnie odwiedzają galerie handlowe. Obecnie, podczas pandemii koronawirusa, coraz częściej korzystają z zakupów przez internet.
Są robione sklepy online, gdzie zakupy są bardzo wygodne, można sobie poprzymierzać w domu, dodatki podokładać, buty i spokojnie to odesłać, jeżeli się to nie spodoba, niekoniecznie w ciasnej przymierzalni, chociaż my się staramy, żeby nasze były duże - stwierdziła.
Projektantka nie obawia się natomiast o przyszłość mody luksusowej. Uważa, że nawet w przypadku kryzysu zamożna klientela wciąż będzie wybierać droższe, bardziej ekskluzywne produkty.
Trudno podczas pandemii, aby ci, którzy mają pieniądze, przez dwa miesiące z tych czy innych powodów je stracili. Oni mogą mieć mniej, ale zakup odzieży luksusowej z pewnością nie będzie dla nich wielkim problemem. Pewnie się nie rzucą i to oczywiste jest z różnych powodów. Jedni, bo nie wypada, inni, bo jeszcze się nie otrząsnęli z tego szoku, co się dzieje, jeszcze inni, bo nie będzie potrzeby, bo przez długi okres czasu nie będzie imprez i sytuacji, w których w tej odzieży luksusowej będzie się można pokazywać.
W zupełnie innej sytuacji znalazły się sklepy sieciowe. Ich właściciele coraz częściej rezygnują z ponownego otwarcia swoich punktów w galeriach z powodu zbyt wysokiego czynszu i restrykcji dotyczących najmu lokali. Wynajmowane powierzchnie znacznie zmniejszyła spółka LPP (właściciel m.in. marki Reserved) czy bydgoska marka Quiosque.
W związku z tym pierwsza rewolucja, która powinna nastąpić w moim odczuciu to będzie od dawna zapowiadana zmiana dotycząca traktowania centrów handlowych przez kupujących, a również centra handlowe muszą zmienić swoje podejście do najemców, dlatego że koszty są absolutnie nieadekwatne do tego co centrum handlowe tak naprawdę nam oferuje.
ZOBACZ: Ewa Minge broni Dominiki Gwit: Ona nie promuje otyłości!
Ewa Minge przypomniała o swojej nietrafionej inwestycji sprzed kilku lat w salon w nowo otwartym centrum handlowym, które zapowiadano niezwykle szumnie, a skończyło się kompletną klapą.
Wszyscy byli pewni, że to będzie pełna rewelacja. Centrum handlowe ma kupę lat, do dzisiaj świeci pustkami. Był to jeden z najgorszych moich salonów. Ludzi w centrum handlowym jak na lekarstwo. Człowiek, który je wykańczał, w mojej ocenie powinien zrobić z tego dzieło sztuki, a zrobił taki biznes beznadziejny z pustostanami, brzydko wykończony. My mieliśmy podpisaną umowę na 5 lat, z której za Pana Boga nie mogliśmy się wycofać i płacić wcale niemały czynsz. Czyli też jesteśmy często na zasadzie jasnowidza, który się może pomylić. Także tu musi się coś zmienić.
Projektantka twierdzi, że nie tylko najemcy są wykorzystywani, ale również klienci są manipulowani przez wielu producentów ubrań. Opisała przy tym, w jaki sposób kupujący są nabierani w sklepach.
Nie może być takiego wykorzystywania, które było. Również w stosunku do klienta, który często jest oszukiwany, który często ma wciskany towar średniej jakości, gdzie mówi mu się, że jest zaprojektowany przez kogoś, a nie jest, tylko jest doczepiona metka. Gdzie robi się różnego rodzaju kampanie, które są kampaniami fałszywymi i kilkakrotnie się na tym produkcie zarabia.
Ewa Minge uważa, że należy produkować mniej towarów, ale za to bardziej rozsądnie. Również ceny powinny być adekwatne do nabywanej odzieży. Wówczas nie trzeba będzie wyrzucać lub utylizować stosów niesprzedanych ubrań. Dzięki temu wszyscy będą zadowoleni, a nasza planeta nie będzie zaśmiecana.
Zobacz całą rozmowę "Kwarantanna z Ewą Minge":
fot. Instagram/eva_minge
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie