
W momencie, kiedy piszę ten tekst Andrzej Duda wciąż prowadzi w wyborczych sondażach. Jednak jego elektorat z dnia na dzień topnieje. Obecny prezydent w ciągu pięciu lat swojej kadencji zaliczył, mówiąc obrazowo - zużycie materiału. Dziś jest na tym samym etapie, na którym podczas poprzedniej kampanii był jego konkurent - Bronisław Komorowski.
Nic dziwnego. Kampania wyborcza prezydenta prowadzona jest kompletnie bez żadnego pomysłu. Odbywa się na zasadzie strzelania zużytymi kapiszonami. Większość podjętych tematów jest nietrafiona, spotyka się z wybitnie negatywnym przyjęciem przez wyborców, albo w ogóle zostaje niezauważona. Nic dziwnego, w poprzednich kampaniach PiS obiecywał co tylko mógł - od 500+ po 13. emeryturę. Tym razem nie można obiecać wiele, bo przyszedł kryzys i kasa jest pusta.
Wyborcy widzą, że prezydent z całych sił chce utrzymać się na stanowisku. Jak mantrę powtarza slogany o tym, jak zła była Platformy Obywatelskiej, chociaż partia ta nie rządzi już od kilku lat, przypomina, co udało mu się zrobić podczas mijającej kadencji (oczywiście pomija obietnice, których nie dotrzymał). Natomiast milczy na temat tego, co planuje dokonać podczas następnych 5. lat. Może dlatego, że nie będzie to łatwy czas dla Polaków, jest pandemia, wzrasta bezrobocie, nadchodzi kryzys. Andrzej Duda zapowiada, że będzie kontynuował swoją wspaniałą i owocną prezydenturę. Poza tym ma niewiele ma do zaoferowania.
LGBT na celowniku
W takim razie trzeba zdobyć głosy w inny sposób, ale to okazało się niełatwe. Próba przejęcia elektoratu Krzysztofa Bosaka (Konfederacja) spaliła na panewce. Wypowiedź prezydenta: "LGBT to nie ludzie, to ideologia" odbiła się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale i na świecie. W wielu komentarzach zauważono, że słowa te niebezpiecznie zahaczają o poglądy propagowane w przedwojennych Niemczech. Zabieg ten przyniósł odwrotny skutek do zamierzonego.
Notowania obecnego prezydenta zaczęły spadać jeszcze szybciej. Ludzie zrozumieli, do czego mogą prowadzić tego typu wypowiedzi. Dzisiaj urzędujący prezydent wziął na celownik Bogu ducha winnych gejów i lesbijki, a jutro pod obstrzałem mogą znaleźć się mniejszości wyznaniowe, fani sportów motorowodnych czy kasjerki w supermarketach. Brzmi absurdalnie? Nie, skoro Jarosław Kaczyński straszył kiedyś uchodźcami, których w Polsce jest niewielu i wcale do nas hurtowo się nie pchają, wrogiem obozu rządzącego może okazać się każdy.
Uśmiechnięty długopis?
A co z samym miąższem, treścią kampanii? Nie czarujmy się, większości wyborców nie interesują żadne szczegóły programowe. Liczy się wizerunek, ale ten w przypadku kandydata Dudy szwankuje. Człowiek uległy, pozbawiony charyzmy i niepewny siebie jest łatwym obiektem do krytykowania. Któż nie widział zdjęć i memów z Andrzejem Dudą, który uśmiecha się, powiedzmy, w charakterystyczny sposób. Kto nie zna określeń, takich jak "długopis", "marionetka", czy Adrian, wiecznie czekający na korytarzu siedziby PiS przy Nowogrodzkiej na audiencję u prezesa? Któż nie wie, że do Andrzeja Dudy przylgnęła opinia osoby podpisującej i wykonującej wszystko, co każe mu Jarosław Kaczyński? Andrzej Duda określany jest jako osoba, która nie potrafi działać samodzielnie, lecz musi mieć kogoś starszego za autorytet, któremu się podporządkowuje. Podczas wieców krzyczy zamiast spokojnie, lecz stanowczo przemawiać. To cecha osoby niepewnej swoich słów.
Pierwsza dama milczy sama
Zauważyliście, że w obecnej kampanii nie pojawia się Agata Kornhauser-Duda? W poprzedniej zaistniała tylko przez chwilę, kiedy stwierdziła, że nie boi się Jarosława Kaczyńskiego. Jej brat, Jakub Kornhauser, stwierdził, że poglądy pierwszej damy są "umiarkowane, wyważone i raczej nie radykalne".
ZOBACZ: Brat Agaty Kornhauser-Dudy szczerze o siostrze: Nie utrzymujemy ze sobą bliskich kontaktów
Może właśnie dlatego przez całą kadencję milczy, bo nie do końca zgadza się z polityką męża? To niespotykane podejście. W obecnej kampanii żony kandydatów deklarują, że zajmą stanowisko chociażby w stosunku do ważnych spraw społecznych. Wiele z nich, jak Małgorzata Trzaskowska, nie obawia się otwarcie mówić o swoich poglądach, dotyczących choćby roli Kościoła w życiu Polaków, nawet jeśli są to poglądy kontrowersyjne.
Game-changer
Na najważniejszego konkurenta Andrzeja Dudy do "tronu" błyskawicznie wyrósł Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy jest diametralnie różną osobą od urzędującej głowy państwa. Trzaskowski jest otwartym na świat liberałem. Błyskawicznie pnie się do góry w sondażach, niesiony efektem świeżości. Jest osobą energiczną i niezwykle medialną, z miejsca przykuwa uwagę. W świadomości Polaków zaistniał jako prezydent Warszawy, który w brawurowej kampanii z 2018 roku, już w pierwszej turze wygrał z nijakim Patrykiem Jakim. W sondażu Barometru Warszawskiego, przeprowadzonym w grudniu 2019 r., okazał się najlepiej ocenianym prezydentem stolicy w historii. Uzyskał 76 procent głosów. Oczywiście, Warszawa to nie cała Polska, ale to dobry wyznacznik popularności.
Rafał Trzaskowski od początku prowadzi kampanię na zasadzie polaryzacji "my-oni". Nie robi tego w sposób odstręczający i bezczelny sposób, charakterystyczny dla prawicowej machiny medialnej. Zjednał sobie poparcia samorządów, dzięki czemu ma szansę odebrać część głosów lubianemu wśród mieszkańców lokalnych społeczności "patriotycznemu" Dudzie. Zbyt mało koncentruje się jednak na sprawach programowych, które toną w skądinąd świetnych posunięciach marketingowych z takimi wyrazistymi hasłami jak "nowa solidarność" czy "mamy dość". Przy tym puszcza oczko do wyborców PiS. Zapowiada ulicę Lecha Kaczyńskiego w Warszawie, wzoruje się na jego haśle wyborczym, opublikował list do zwolenników partii rządzącej, w którym napisał, że nie jest przeciwko nim i będzie również ich prezydentem. To ciekawa próba odgrodzenia Andrzeja Dudy od jego własnego elektoratu.
TVP dwoi się i troi, aby obniżyć notowania Rafała Trzaskowskiego - wypomina mu awarię oczyszczalni ścieków "Czajka", popieranie LGBT czy kuriozalny zarzut, że nie wysłał syna do pierwszej komunii. Wszystkie te pokrętne zabiegi mają odwrotny skutek. Im bardziej Trzaskowski jest poniewierany, tym więcej ma zwolenników. Im bardziej wyborcy są znużeni i zawiedzeni rządami PiS-u, tym bardziej rośnie w siłę. Andrzej Duda poległ, atakując LGBT, Trzaskowski uwodzi tłumy, zwiększając szanse na zwycięstwo w drugiej turze wyborów. Na razie nic nie wskazuje, żeby ten trend mógł się odwrócić.
fot. Jarosław Antoniak/MWmedia, Instagram/trzaskowskirafal
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie