
Z pewnością wielu z Was ją pamięta. Była prezenterką z epoki, kiedy internetu jeszcze nie było lub dopiero raczkował. Była znana ze szklanego ekranu i to okazało się jej przekleństwem. Poszła w ślady swoich rodziców. Dopiero teraz może spokojniej opowiedzieć o piekle, przez które przeszła.
Małgorzata Halber w latach 90 prowadziła popularny program dla dzieci i młodzieży "5-10-15". Później, w latach 2000-2011 pracowała jako prezenterka telewizji muzycznej "Viva". Nikt wówczas nie zdawał sobie sprawy, że zmaga się z poważnymi uzależnieniami od alkoholu i narkotyków. O swoim uzależnieniu napisała powieść "Najgorszy człowiek na świecie".
Jak przyznała podczas wywiadu z Markiem Sekielskim, była córką rodziców alkoholików. Jej ojciec to zmarły w 2015 roku Adam Halber, dziennikarz oraz poseł na Sejm z ramienia SLD.
U mnie to był lęk. Ja jestem dorosłym dzieckiem alkoholików (...). Największy żal zawsze będę miała do ojca, że on twierdził, że tylko matka ma problem z alkoholem, a do końca tak nie było. Jak miałam 12, 13 lat to on pytał mnie o radę, a ja nie umiałam mu pomóc i żyłam tym non stop. (...) Ja się zorientowałam bardzo późno, że coś jest nie tak, że to jest ten lęk. U nas cały czas były imprezy, ja pamiętam ogniska, ich znajomych i to wszystko wydawało mi się takie fajne. Ale pamiętam lęk, który u mnie powstał mając 6 lat. Znalazłem moją mamę nieprzytomną, ja byłam sama i nie wiedziałam co się stało.
Dziś Małgorzata ma 41 lat i nie lubi wspominać o okresie w swoim życiu, kiedy pracowała w telewizji.
Ja chciałam zapomnieć o tym, że byłam dziewczyną z "5-10-15". Do tej pory jak ktoś mi mówi, że mnie kojarzy z tego programu, to nie chce tego słuchać. Ja praktycznie od 12 roku do 35 roku byłam osobą znaną z tego, że jest z telewizji. I to "5-10-15" zawsze mi się wydawało wstydliwie i takie ujmujące mi. Przez to miałam straszne problemy z rówieśnikami, bo oni nie traktowali mnie jak normalnej osoby. Ja byłam jakimś dziwolągiem. I co najważniejsze, ta moja persona telewizyjna również potem była tak niespójna z tym, co mam w środku. Ja byłam non stop poddawana ocenie i krytyce.
Na terapię zdecydowała się, kiedy zmarła jej matka. Nie było to jednak leczenie związane z alkoholem czy narkotykami. Prezenterka przeszła depresję.
Poszłam tam, kiedy zmarła moja mama. W tragicznych okolicznościach. W jak tragicznych może umrzeć alkoholiczka, to już sobie niech każdy sam powie. To było straszne. Ja po prostu, dosłownie i w przenośni, zwariowałam. To był naprawdę koszmar i najgorszy moment mojego życia. Potem "tylko" przeszłam epizod depresyjny.
Dziś dzięki przebytej terapii jej życie wygląda inaczej. Nie musi pić ani brać, żeby normalnie funkcjonować.
Jestem szczęśliwym człowiekiem. Ale nie byłabym, gdyby też nie farmakologia. Biorę leki przeciwlękowe i paroksetynę, którą daje się żołnierzom chorym na PTSD - zespół stresu pourazowego. (...) Pomagają mi więc leki, terapia, umiejętność stawiania granic i robienie tego, na co mam ochotę. Żeby żyć na trzeźwo tak, jakbym żyła, gdybym była pod wpływem - powiedziała pod koniec rozmowy.
fot. Instagram/mroczny_msciciel, screeny YouTube.com
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie