
Do bulwersującej sytuacji doszło w trakcie przygotowań oraz samego występu Maryli Rodowicz podczas "Sylwestra z Dwójką". Artystka nie została wpuszczona na scenę. Zażądano od niej... wylegitymowania się dowodem osobistym. Za kulisami show wcale nie było lepiej. Piosenkarce w końcu puściły nerwy!
Wszyscy doskonale wiedzą, że nie ma Sylwestra bez Maryli Rodowicz. Artystka występuje na zakończenie każdego roku od tak dawna, że dla wielu Polek i Polaków stała się symbolem sylwestrowej zabawy. Tak miało być i tym razem. TVP reklamowało "Sylwestra z Dwójką" (nazwę "Sylwester Marzeń" zarezerwowała sobie Joanna Kurska) wizerunkami trzech div: Edyty Górniak, Justyny Steczkowskiej i właśnie Maryli.
Ku zdziwieniu wielu fanów piosenkarka zrelacjonowała skandaliczne zajście, do którego doszło przed próbą oraz samym wieczornym koncertem. Takiej zniewagi jeszcze w trakcie swojej długiej kariery nie zaznała! Ochroniarz nie chciał wpuścić wokalistki na estradę koncertową, ponieważ... nie miała przy sobie dowodu osobistego.
To prawda, że służby porządkowe nie chciały mnie wpuścić na próbę i to dwukrotnie. Nie pomogły teksty, że ja na próbę. Dowód poproszę... Ale ja nie mam dowodu. No to pani nie wejdzie. Taki mamy prikaz. Faktycznie w tym roku, czyli w tamtym, porządkowi mieli takie dyrektywy, że tylko z dowodem i trzeba było być na liście. Poszła fama, że na terenie miały być rozmieszczone kamery i że mysz się nie przeciśnie. Akurat - opisywała zbulwersowana na Facebooku.
Warunki za kulisami koncertu okazały się wręcz opłakane. Oburzona Maryla Rodowicz obmyśliła mocną reprymendę, którą po występie chciała poczęstować niemiłego pracownika z ekipy organizacyjnej.
To jest dosyć uciążliwe, bo za kulisami jest mało miejsca, byłam bez przerwy przeganiana z miejsca na miejsce w dość chamski sposób. Nosz, pomyślałam sobie, po finale syknę do tego panoszącego się inspicjenta "Jeszcze raz tak się do mnie odezwiesz k..., to ci przyp...". Ale zapomniałam i przypomniało mi się dopiero w hotelu.
ZOBACZ: Ksiądz zakochał się w Maryli Rodowicz? "Zrzuca sutannę i przyjeżdża..."
W końcu ze względu na wspaniałe góralskie towarzystwo wybaczyła wszelkie niedogodności i zakończyła imprezę w wyśmienitym nastroju.
Mocno wkurzające były lansujące się za kulisami, w trakcie koncertu, osoby zupełnie niezwiązane z imprezą, tak zwani krewni i znajomi królika. Tu się przebierają półgołe tancerki, tu się przygotowują artyści do wejścia na scenę, a tu się pałętają uhahane obce ciała. A miała się nie przecisnąć nawet mysz. Dobrze, że w ogóle mnie dopuścili na scenę. I że byłam w Zakopanem, bo mam słabość do górali, do ich muzyki, do ich folkloru, do knajp, do oscypków z grilla, do rydzów z patelni i w ogóle, hej! - zakrzyknęła radośnie.
fot. Instagram/mary_la_la, KAPiF
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
No to się zaczęło,a miało być tak wspaniale...wszyscy uśmiechnięci i bez barier. A to pod Sejmem wysprzątali jednego dania bariery a już drugiego trzeba było wnosić!!!! .. i na dobitkę chronić poręczami i ogrodzeniem jakiś świecznik. Teraz będzie kontrola wszędzie.. Nawet pan Kaczyński znowu wmieszany w aferę, bo dzwonił o 3 nad ranem....w dzień wolny od pracy...do Terleckiego. Panie Premierze Kaczyński, proszę się zwrócić do Tuska droga oficjalna, o korzystanie z telefonu między 22 godz. a 6 godzina poranna do Jego znajomych i nieznajomych!!! Mam nadzieję, że rozmiar kaftanu bezpieczeństwa Tuska mają wszystkie placówki szpitalne w całej Polsce. Atak może w każdej chwili nastąpić.