
Znany aktor zdradził, że przez pandemię koronawirusa miał duże problemy związane z utrzymaniem się. Obecnie nigdzie nie występuje i nie otrzymuje nowych propozycji.
Gwiazdor takich filmów i seriali jak "Piłkarski poker" czy "Na dobre i na złe" nie kryje, że jest w niedobrej sytuacji finansowej. Okres kwarantanny mocno dał mu się we znaki.
Siedzę teraz w domu, zacząłem próby w Teatrze Ateneum do sztuki "Ława przysięgłych". Jest to komedia - wyznał "Super Expressowi".
Marian Opania nie pracował, więc nie miał żadnych dochodów. To dla aktora, który wcześniej otrzymywał mnóstwo propozycji, przygnębiająca sytuacja.
Jest fatalnie. Odbiło się to na mnie bardzo finansowo, bo nie zarabiam, nie jest kolorowo. Nie mam żadnych propozycji serialowych ani filmowych - stwierdził zasmucony.
U aktora niedawno wykryto cukrzycę. Wcześniej przez długie lata borykał się z alkoholizmem.
Nie piłem i nie paliłem przez całe studia, a potem zacząłem jedno i drugie. Wpadłem w taki wir roboty, że pozwalałem sobie: "A, koniaczek, bardzo dobrze". Może miałem genetyczne skłonności do wódeczki? Ja, który w czasie przyjęcia maturalnego wylewałem alkohol do kwiatków - dziwił się w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".
ZOBACZ: Krzysztof Cugowski o pieniądzach: Rok, dwa przeżyję, ale co dalej?
Marian Opania rozpoczął swoją karierę w latach 60. ubiegłego wieku. Szybko zdobył wielkie uznanie. Był obsadzany w najlepszych polskich produkcjach. Pasmo sukcesów skończyło się w latach 70, kiedy zaczął ostro pić.
Nie obsadzali mnie w filmach, to głębiej sięgałem do kieliszka, a nie obsadzali, bo za głęboko sięgałem. Piekło – wspominał.
Na szczęście udało mu się wyjść z nałogu. Zdobył cel w życiu - to rodzina i budowa domu. Marian Opania ma dwójkę dorosłych dzieci - syna Bartosza, który również jest aktorem, i córkę Magdalenę. Pomogła mu również głęboka wiara.
Czas jednak szybko płynie. W tym roku ukończył 77 lat. Szczerze przyznaje, że myśli już o przejściu na wieczny odpoczynek.
Może brzmi to pretensjonalnie, ale gdy myślę o śmierci to chciałbym umrzeć w biegu. Może nie tak efektownie jak Tadeusz Łomnicki na scenie, ale tak jak np. słynny operator Witold Adamek. Poszedł na grób rodziców i pyk go nie ma. O takiej śmierci marzę, nie chcę leżeć miesiącami na łożu boleści jak biedny Wojtek Młynarski, czy Krzysio Zalewski i wielu innych - wyznał w rozmowie z "Faktem".
Mamy nadzieję, że mimo wszystko aktor znów będzie mógł z powodzeniem wrócić do ukochanej pracy.
fot. Facebook.com/Marian Opania, YouYube.com/Newsweek Polska, artykuł z czerwca 2020 r.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie