
Bracia Collins napisali autobiograficzną książkę, aby pokazać, że można wychować się w najgorszych warunkach, które nie rokują żadnej dobrej przyszłości, ale dzięki ogromowi pracy można dojść na sam biznesowy i życiowy szczyt.
Rafał i Grzegorz Collins są głównie znani z programu "Odjazdowe bryki braci Collins" oraz reality show "Ameryka Express". Jednak do tej pory niewiele osób wiedziało, że ich początki były niesłychanie trudne i bolesne, a w dzieciństwie przeżyli prawdziwe piekło.
Kiedy byli mali, w 2000 roku odeszła od nich matka, która wyjechała do pracy we Włoszech i już nigdy się nie odezwała. Ojciec nie stronił od alkoholu, gnębił ich i bił, próbował popełnić samobójstwo. Wychowali się w głębokiej biedzie. Zdarzało się, że spali na ulicy, a żeby zdobyć coś do jedzenia, robili takie rzeczy, których się wstydzą.
We wczesnym wieku porzucili edukację. 17-letni Grzegorz wyjechał do Londynu i wkrótce ściągnął tam młodszego brata Rafała. Początkowo pracowali na budowie i jako pomoc kuchenna. Wkrótce jednak zaczęli rozkręcać własne biznesy. Przełomem okazał się warsztat samochodowy, który rozmyślnie prowadzili pod kątem bogatej i celebryckiej klienteli. Ich wspólnikiem został Shane Lynch z zespołu Boyzone, dzięki któremu mogli docierać do ludzi, na których im zależało. Nie poprzestali jednak na tym. Założyli również firmę w egzotycznym Katarze, a ostatnio restaurację w Warszawie. W sierpniu ukazała się książka napisana przez Rafała Collinsa "(nie)Odjazdowe życie braci Collins", w której wspomina ciężkie dzieciństwo i opisuje ich drogę do sukcesu. Podczas pisania książki braciom przyświecał konkretny cel.
Było kilka czynników. Na pewno ze względu na drogę, którą pokonaliśmy, chcieliśmy pokazać wielu młodym ludziom, że się da, że można i jak to wygląda i że nie zawsze jest tak różowo. Wielu ludzi ma błędne pojęcie, że sukces następuje z dnia na dzień, pojawia się znikąd, ktoś nagle zaistniał. To nigdy nie jest tak, to jest proces, to jest droga, to jest konsekwencja, każdego dnia powtarzanie tych samych działań, mimo że one nie do końca przynoszą rezultat - wyjaśniał Rafał Collins w rozmowie z Wideoportalem.
W książce odnieśli się również do stawianych im wcześniej pytań. Przyznali, że zmienili nazwisko, aby zerwać z traumatyczną przeszłością.
Chcieliśmy głośno powiedzieć, oczyścić się z pewnych domysłów, dlaczego jest zmiana nazwiska, dlaczego wyjechaliśmy za granicę, tych czynników było kilka.
Grzegorz uważa, że ich życie to najlepszy dowód na to, iż kariera "od pucybuta do milionera" jest możliwa.
Udowodniliśmy wielu młodym czytaczom, że można w życiu nie mieć nic, można nie mieć rodziców, można mieć braki, nawet jeżeli chodzi o podstawy, o jedzenie i można w życiu do czegoś dojść. Może nie to, że nikt nam nic nie dał, ale nie to, że mamy bogatych rodziców lub bogate zaplecze. Wszystko co mamy, dochodzimy do tego sami. A skoro my możemy, a wcale nie jesteśmy jakoś super, nadzwyczaj inteligentni to inni też mogą. Nikt nie dał na tacy absolutnie.
Sporym zaskoczeniem okazała się informacja, że w trakcie pandemii koronawirusa otworzyli restaurację w Warszawie. Obecnie lokale gastronomiczne na ogół świecą pustkami. Bracia Collins twierdzą jednak, że w ich przypadku jest inaczej.
My nie planowaliśmy pandemii. Zaplanowaliśmy restaurację długo przed pandemią. Mało tego, myślę, że na świecie nikt nie planował pandemii, więc nie jesteśmy jedyni, którzy otworzyli jakiś biznes, który w dobie pandemii nie prosperował jak powinien. Ale cóż, trzeba było jakoś się obronić i jak na tą chwilę dajemy radę - stwierdził Grzegorz.
Biznes jest na tyle okej, na ile może być okej w takich czasach. My absolutnie zgrzeszylibyśmy, gdybyśmy narzekali, ponieważ koledzy, koleżanki z branży mają naprawdę ciężko i bardzo mocno z nimi się utożsamiamy i współczujemy im, i nie narzekamy - dodał Rafał.
Bracia nie raz pomagali ludziom w potrzebie. Rafał Collins ogłosił właśnie, że zaproponował pracę Tomaszowi Komendzie, który został niesłusznie skazany za zabójstwo i spędził 18 lat w więzieniu. Po wyjściu na wolność pracował w myjni samochodowej. Teraz natomiast będzie spełniał się w fundacji Collinsów jako specjalista do spraw adaptacji społecznej osób niesłusznie skazanych.
Bracia Collins wyrośli w biedzie i nieszczęściu, więc dzisiaj, kiedy odnieśli sukces, pomagają innym, którzy tej pomocy potrzebują.
fot. Instagram/braciacollins, TVN
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie