
Prezenterka pogody z "Pytania na śniadanie" ujawniła kulisy pracy w telewizji publicznej. Mocno starała się, aby dostać się do TVP. O wcześniejszej pracy w masarni nie chce już rozmawiać.
Agnieszka Dziekan jest jedną z najmłodszych prezenterek pogody w TVP. Pochodzi ze Starachowic, ale postanowiła studiować we Wrocławiu na kierunku komunikacja wizerunkowa. W tym czasie siostra przyszłej pogodynki przesłała jej ogłoszenie, w którym TVP Wrocław poszukiwała prezenterki. Agnieszce udało się zdobyć tę pracę. W lokalnym ośrodku Telewizji Polskiej prezentowała nie tylko prognozę pogody, ale również informacje sportowe. Następnie wygrała casting na pogodynkę w "Dzień Dobry Polsko" i przeniosła się do głównego gmachu telewizji na Woronicza w Warszawie.
To nie było tak, że oni do mnie zadzwonili. Ja pracowałam trzy lata w ośrodku TVP Wrocław. Przez miesiące, a nawet przez cały rok wysyłałam setki maili, setki zgłoszeń. Odkładałam grosz do grosza, żeby nagrać swoje demo, więc bardzo się dobijałam, bo wierzyłam w to, że uda mi się tutaj dostać. I po kilku naprawdę grubych miesiącach wysyłania w końcu ktoś się odezwał i zapytał czy chcę przyjechać na casting. Przyjechałam na casting i go wygrałam! - opowiadała w rozmowie z Wideoportalem.
Agnieszka obecnie prezentuje pogodę w "Pytaniu na śniadanie". Nie ukrywa, że ma ochotę na więcej. Telewizja pozwoliła jej sprawdzić się w pracy konferansjerskiej podczas jednego z koncertów "Wakacyjna Trasa Dwójki", a także w trakcie festiwalu w Opolu.
To smakuje dla mnie bardzo dobrze, cieszę się z tego. I jestem trochę w gorącej wodzie kąpana i chciałabym już, chciałabym więcej, chciałabym się uczyć. Ale z drugiej strony wiem, że teraz mam czas, żeby rozwinąć to co umiem i pokazać więcej za jakiś czas.
Prezenterka od czasu do czasu otrzymuje złośliwe wiadomości, w których internauci piszą, że pracę musiała otrzymać dzięki urodzie. Jak przyznała, stara się nie zwracać uwagi na tego typu hejterskie opinie.
Skupiam się teraz bardzo, żeby właśnie robić to co trzeba jak najlepiej i ten hejt zawsze będzie. Zdałam sobie sprawę, że najzwyczajniej w świecie to są nieszczęśliwi ludzie. Taka jest prawda.
Wcześniej Agnieszka Dziekan imała się rozmaitych zajęć, pracowała m.in. w salonie odzieżowym ZARA. Jednak największy rozgłos zyskała jej wypowiedź o tym, że jednym z jej miejsc pracy była... masarnia.
Przez trzy miesiące pracowałam w dużym zakładzie w Starachowicach. Sprzątałem sale po ubojach i rozbiorach, prałam fartuchy rzeźników. Ciężko było mi tam oddychać, ślizgałam się na świeżym smalcu - możesz sobie wyobrazić, jaka to była gehenna. Po dwóch tygodniach chciałam zrezygnować, ale stwierdziłam, że się nie poddam i pracowałam do końca umowy - wyznała w rozmowie z Interią.
Teraz już nie chce wracać do tamtych czasów. Chce o tym czasie zapomnieć i skupić się na obecnej pracy.
Mam wrażenie, że media są trochę monotematyczne, bo ja o tej masarni mówiłam trzy lata temu i moje życie zawodowe się bardzo rozwinęło, i nie bardzo chcę do tego wracać, dlatego że to nie jest tak, że ja przed "Pytaniem na śniadanie" pracowałam w masarni. Pracowałam przez ponad trzy lata w telewizji już wcześniej, a ta masarnia to były trzy miesiące ciężkiej pracy, żeby zarobić na swoje studia we Wrocławiu - zapewniła.
Zatem życzymy Agnieszce samych sukcesów w pracy przed kamerą w telewizji.
fot. Instagram/agnieszkadziekan
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie