
Znana dziennikarka ujawniła najbardziej nietypowe wpadki, jakie zaliczyła ona lub jej goście w programie "Kropka nad i". Widzowie byli zdumieni tym, co zobaczyli na ekranie.
Monika Olejnik jest najbardziej znaną dziennikarką zajmującą się publicystyką polityczną. Ze swadą prowadzi programy w radiu i telewizji. Od 2006 roku jej rozmowy w programie "Kropka nad i" są mocną pozycją wieczornej ramówki TVN24, stacji, która w tym roku obchodzi 20-lecie nadawania.
Dziennikarka znana jest z tego, że nigdy w swoich programach nie pokazuje się w tej samej kreacji dwa razy. Kamera zawsze ustawiona jest tak, aby wyeksponowane były jej buty które dziennikarka uwielbia. Choć zawsze jest profesjonalnie przygotowana do programu i ma dużą wiedzę na temat gości, z którymi wchodzi w ostre dyskusje, nie unika wpadek.
W programie Moniki Olejnik nie ma scenografii. Nagranie odbywa się na tle tzw. green roomu, czyli pomieszczenia wypełnionego materiałem w kolorze zielonym. Dopiero potem na obraz nakładana jest grafika imitująca prawdziwe wnętrze. W związku z tym goście, którzy przychodzą do programu, są uprzedzani, aby nie zakładali ubrania w tym kolorze, ponieważ ich postać będzie wówczas niewidoczna. Niestety, niektórzy o tym zapominają.
Studio jest specyficzne. Uprzedzamy gości, że nie mogą mieć nic zielonego. Pamiętam kiedyś, że posłanka Grodzka miała zieloną bluzkę, ale na szczęście miała jeszcze coś białego, więc się zakryła - wspominała prowadząca w rozmowie z Plejadą.
Sama również zaliczyła kiedyś podobną wpadkę - przyszła na nagranie w zielonej bluzce.
Kompletnie się zakręciłam, zapomniałam. Jeden z operatorów powiedział: "O, jak Ty wyglądasz". Myślałam, że mówi, że ładnie wyglądam, ale okazało się, że była tylko moja głowa. (śmiech) Tak, to bywa trudne...
W związku z pandemią zapraszani do programu politycy najczęściej łączą się ze studiem przez internet. Wówczas też łatwo o nie lada wtopę.
Były problemy, bo goście nam się zawieszali, bo rozmawialiśmy online. Poza tym to jest zupełnie inna rozmowa, jak się siedzi w studiu niż jak goście są gdzieś z oddali, rwie się połączenie. Pamiętam, że kiedyś zawiesiłam się ja i moi goście musieli sami między sobą rozmawiać. Cieszę się, że chociaż część naszych programów publicystycznych jest już normalnie z gośćmi w studiu - wyznała dziennikarka.
ZOBACZ: Co się dzieje z Beatą Kozidrak? Internauci zażenowani zachowaniem gwiazdy w Sopocie
Widzowie pamiętają jej rozmowę z grudnia ubiegłego roku, kiedy to zamiast zaproszonego gościa pojawił się zupełnie ktoś inny.
Ktoś się pojawił zamiast pana profesora. Zniknął nam prof. Waldemar Paruch, a pojawiła się jakaś osoba, nie wiem, kim ona jest. Panie profesorze, czy wróci pan do nas? Jakiś młody człowiek był, pojawił się, a zniknął nam profesor - relacjonowała na antenie Monika Olejnik.
Profesor wrócił na wizję i rozmową odbyła się już bez żadnych przeszkód.
fot. Instagram/monikaolejnik_official, mat. prasowe
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie