
Lider zespołu Bayer Full odniósł się do afery z ministerialnym programem pomocowym dla artystów. Tłumaczył, dlaczego artystom przysługują tak duże kwoty. Stwierdził, że stracił zakontraktowane na ten rok wysokie zarobki i od marca pozostaje na bezrobociu.
Po ogłoszeniu listy artystów dotowanych przez Ministerstwo Kultury i Sztuki w Funduszu Wsparcia Kultury wybuchł ogromny skandal. Zarówno reprezentanci środowiska artystycznego, jak i internauci wyrażali opinię, że wysokość przyznanych środków w wielu przypadkach jest zawyżona i nieadekwatna do obecnej sytuacji. Pytano, dlaczego twórcy mają otrzymać granty w wysokości setek tysięcy, a nawet milionów złotych, jeżeli pracownicy innych branż dostają niewiele, a często nie mają od państwa żadnej rekompensaty.
W związku z tym minister Piotr Gliński poinformował, że przydzielanie środków zostaje zawieszone do wyjaśnienia sprawy. Jedną z gwiazd, które miały otrzymać największą kwotę jest Sławomir Świerzyński. Wraz z impresariatem zespołu Bayer Full, którego jest liderem, miał dostać łącznie 650 tysięcy złotych.
Piosenkarz w rozmowie z Polsat News próbował tłumaczyć słuszność tych decyzji. Powiedział wprost, że od początku pandemii jest po prostu bezrobotny. Przez lockdown stracił możliwość zarobienia prawdziwej fortuny.
Od 2 marca wszyscy muzycy, wszyscy artyści, cała branża rozrywkowa nie pracuje, mamy zakazane występować dla naszej publiczności, a jest to duża publiczność. Musieliśmy rozwiązać wszystkie umowy, jakie zawarliśmy na 2020 rok, a były to naprawdę dobre pieniądze - wyjaśnił.
Jednocześnie zapewnił, że pieniądze te nie wpłynęłyby do jego kieszeni. Nie chciał jednak ujawnić na antenie jakimi funduszami obecnie dysponuje. Jako przyczynę podał obawę przed mową nienawiści, jaka zalała go po ogłoszeniu listy dotowanych artystów. Zdradził jedynie, że utrzymuje się z kontraktu zawartego w Chinach.
Od wczoraj zwyzywano mnie już od sk****eli, ch***w i wszystkich innych, hejt to mało powiedziane - narzekał.
Zapewnił, że praca muzyków disco polo jest potrzebna ludziom nawet w czasie pandemii.
Chory w szpitalu też potrzebuje muzyki. My ten klimat muzyczny i artystyczny zapewniamy tym ludziom.
Próbował też usprawiedliwić wysokie sumy, jakie znalazły się w rozpisce ministerstwa. Wyjaśniał, że praca w biznesie muzycznym wiąże się z ogromnymi kosztami.
To, że ktoś dostał 500 tys., 700 tys., 2 miliony - jak chłopacy, Golce, to nie ma nic wspólnego. No po prostu takie są realia. Oni mają tak potężne koszty, ja mam takie koszty. Nagranie piosenki audio kosztuje 3 tys. zł, żebyście ja państwo zobaczyli trzeba dołożyć kolejne 12 tys. zł. Mamy 15 tysięcy, a wy opowiadacie mi, że ktoś zarabia 2 tysiące. Zgoda, ja wiem, że to jest mało. Chciałbym, żeby wszyscy zarabiali po 5 po 10 tysięcy, życzę wam tego z całego serca. Ale na razie my muzycy nie zarabiamy nic.
Skrytykował przy tym słowa Kazika Staszewskiego, który powiedział, że nie chce od państwa żadnej zapomogi.
Głupszej wypowiedzi nie słyszałem. A kto by chciał ich płytę kupić. Kto pamięta taki zespół, jak Kult? - stwierdził lider Bayer Full.
Czy w obecnej sytuacji przekonują Was tłumaczenia Sławomira Świerzyńskiego?
fot. MWmedia, screen/YouTube.com/polsatnews.pl, Instagram/bayerfull
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie