
Emil Haidar żąda dwóch lat pozbawienia wolności dla Dody. Sprawa dotyczy szantażu i próby wyłudzenia dużej sumy pieniędzy, do czego miało dojść po zakończeniu ich związku. W pierwszej instancji wraz z piosenkarką został skazany jej ówczesny narzeczony Emil S.
Ostatnio wiele mówi się o sprawach sądowych Dody. Piosenkarka zapewniła, że jedynym z jej licznych byłych partnerów, którego pozwała jest Dariusz Pachut. Nie wspomniała jednak o tym, że przed sądem toczy się sprawa z powództwa Emila Haidara, który wytoczył jej proces, w którym mowa jest o szantażu.
W 2017 roku Emil Haidar wniósł oskarżenie wobec Dody i jej przyszłego męża. Emil S. miał nasłać na niego grupę złożoną z czterech mężczyzn, którzy naszli go w jego biurze. Haidar twierdził, że mężczyźni naciskali na niego, aby wycofał zeznania przeciwko piosenkarce, próbowali wymusić od niego milion złotych i przedstawili mające skompromitować go nagrania. O całej sprawie miała wiedzieć Doda.
W 2024 roku zapadł nieprawomocny wyrok w tej sprawie. Emil S. został skazany na dziewięć miesięcy bezwzględnego więzienia, półtora roku prac społecznych i 100 tys. zł grzywny przekazanej na skarb państwa. Natomiast Doda otrzymała rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz 100 tys. zł grzywny do zapłacenia. Obie strony konfliktu odwołały się od wyroku.
SPRAWDŹ: Doda pozwała Dariusza Pachuta. Nie do wiary, czego się domaga!
W trakcie rozprawy apelacyjnej, która odbyła się w dniu 14 stycznia br. w Sądzie Okręgowym w Warszawie, prawnik Emila Haidara zażądał kary dwóch lat bezwzględnego więzienia dla Dody.
Głównym argumentem apelacji jest fakt, że wokalistka i jej ówczesny narzeczony byli w stanie zapłacić ogromne pieniądze za to, by zastraszyć mojego klienta. Dowody wskazują na to, że pani Dorota miała informacje co do przebiegu tych działań. Można powiedzieć, że w pewnym zakresie polecała ich wykonanie i kierowała nimi. Powinna więc ponieść surowszą karę, tym bardziej że jej działalność artystyczna, mowa tu o filmie, który w tamtym czasie kręciła, a który potem wszedł na ekrany, chodzi o "Pitbull. Ostatni pies" jest pochwałą tego typu działalności, czyli zastraszania, szantażowania, nagrywania. To wskazuje na jeszcze wyższy stopień jej winy, bo wiedząc, że takie działania są niezgodne z prawem i tak je podejmowała - argumentował poprzednio adwokat Haidara Jerzy Jurek w rozmowie z "Faktem".
Wyrok w sprawie ma zapaść pod koniec stycznia. Wówczas okaże się, jaka przyszłość czeka piosenkarkę.
fot. KAPiF
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie