
Aktor poinformował, że wykryto u niego nieoperacyjnego tętniaka. Dał do zrozumienia, że liczy się ze śmiercią. Ma wszystkim do przekazania ważne słowa.
Jan Englert w tym roku skończył 80 lat, zaś w zawodzie aktora pracuje od lat 67. Nie ukrywa, że przeżył i widział już bardzo wiele począwszy od czasów wojny, poprzez stalinizm aż do czasów obecnych.
Choć zapewnił, że jest przeciwnikiem zwierzania się ze swoich chorób, przyznał że wykryto u niego niemożliwego do usunięcia tętniaka. Jeśli tętniak pęknie, może pojawić się zagrożenie utraty życia.
(...) Niedawno wykryto u mnie, jak się okazało, wieloletnie znalezisko, tętniaka w aorcie szyjnej. Poinformowano mnie, że w moim wieku już się go nie rusza. Tylko trzeba co jakiś czas sprawdzać, czy przypadkiem nie puchnie. No i tyle. (...) Naprawdę uważam, że najlepsze, co mogę zrobić dla siebie w swoim wieku, to modlić się o szybką i zdrową śmierć. Umrzeć zdrowym. To byłoby fantastyczne. Wiem, że to jest straszne dla bliskich, którzy zostają, ale dla klienta - idealne. No co, męczyć się jak roślina, walczyć o życie za wszelką cenę? - wyznał w biografii "Bez oklasków".
Natomiast w wywiadzie dla PAP Life bez ogródek przyznał, że zdaje sobie sprawę, jak kruche jest życie w jego sytuacji.
Gdzie jest moje miejsce? Nigdzie. Umieram. Dlatego nie mam z tym najmniejszego problemu. Znaczy mam, bo się martwię o tych, których w tej chwili uczę. Martwię się z pozycji człowieka, który przeżył inny świat i inne życie.
ZOBACZ: Jan Englert ma tętniaka: Najlepsze to modlić się o szybką i zdrową śmierć
I dodał znacząco:
Zdumiewa mnie, że nie jesteśmy w stanie nic się nauczyć, że popełniamy te same błędy. Tak naprawdę nie umiemy pracować dla sprawy. Umiemy umierać dla sprawy. Ja jestem zwolennikiem pracy organicznej - zapewnił.
fot. KAPiF
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie