
Zlikwidowano program, który prowadziła. To dla dziennikarki niepowetowana strata, ponieważ chce wykorzystać swoją szansę. Martwi się, że jej sytuacja po wyborach może się zdecydowanie pogorszyć.
Anna Popek, nazywana przez złośliwców "ulubienicą Kurskiego", jakiś czas temu została zdjęta z głównej anteny i odstawiona na boczny tor. Została przesunięta do TVP Info, aby prowadzić magazyn "Wstaje dzień". W związku z tym, że program nadawany jest bardzo wcześnie rano (około godziny 6:00), nie cieszy się zbyt dużą oglądalnością. Poza tym sporadycznie współprowadziła "Wielki test" w TV1 (obecnie zawieszony), a także "W kontrze" w TVP Info. Przed wakacjami dużym wydarzeniem medialnym stał się jej powrót do popularnego wśród widzów "Pytania na śniadanie".
Jej szczęście nie trwało długo, ponieważ okazało się, że utraciła inny program w TVP, z którym wiązała duże nadzieje. W telewizji zdecydowano o zakończenie nadawania show "Polskie biesiady", którego jedną z prowadzących była właśnie Popek. To duże zaskoczenie, ponieważ pokazywane w wakacje widowisko cieszyło się sporą popularnością, więc jeszcze do niedawna zapowiadano jego kontynuację. Zamiast "Polskich biesiad" widzowie mogą oglądać nowy rozrywkowy format - "Rytmy Dwójki".
Decyzja o skasowaniu pozycji to dla Anny Popek niepowetowana strata, ponieważ bardzo lubiła prowadzić ten program. Chce wykorzystać swoją szansę do jak najczęstszego pojawiania się na antenie. Tym bardziej, że sytuacja po wyborach może okazać się dla niej niepewna.
Najbardziej pokrzywdzona tą sytuacją, z tego, co dociera do innych, wydaje się Anna Popek. Mówi najgłośniej, że jest jej przykro, bo lubiła ten format i ma nadzieję, że może wróci chociaż w kolejne wakacje. Dopytuje, czy tak się stanie i chce się upewnić, że do niego wróci. Od dawna miała obiecanych dużo biesiad na jesieni, a teraz wszystko jej spadło w ostatniej chwili. To osoba, która tak bardzo uwielbia pracę w telewizji, że najchętniej by z niej nie wychodziła. Jakby mogła, to by prowadziła teraz wszystko, co tylko się da, póki ma taką szansę. Nie wiadomo w końcu, jak będzie wyglądała rzeczywistość na antenie po wyborach - poinformowała osoba z produkcji w rozmowie z Plotkiem.
Jakiś czas temu pojawiła się informacja o tym, że w czasie pandemii Anna Popek intensywnie starała się o pracę. Wysłała w tym celu mail do ministra Michała Dworczyka. Kontaktowała się w tym celu nawet z prezesem PiS.
ZOBACZ: Anna Popek znieważona w restauracji. Niewiarygodne, czego dopuścił się kelner!
Wiem, że jest Pan teraz w oku cyklonu. Chciałabym móc przydać się w tym trudnym czasie - mam wiele wolnego czasu, bowiem w TVP ze względu na sytuację zdjęto wszystkie programy, które prowadzę. Nie było ich zresztą zbyt wiele - tak na marginesie. Pisałam w tej sprawie do pana Prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który skierował mnie do pana Przewodniczącego Krzysztofa Czabańskiego. Tu jednak sprawa się zatrzymała. PAP, Polskie Radio i TVP mogłyby pewne tematy wzajemnie sobie podawać, podbijać je, tworzyć i promować nowe autorytety. Jeśli uznałby Pan, że w tych nadzwyczajnych okolicznościach moglibyśmy działać wspólnie, proszę o kontakt. Życzę zdrowia - napisała.
Kiedy ujawniono treść wiadomości, dziennikarka zapewniła, że z pewnością ktoś włamał się na jej skrzynkę pocztową i podszył się pod nią.
fot. KAPiF
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie