
Kiedy Ani i jej rodzinie było ciężko, z pomocą przyszedł jej wujek. Teraz trenerka odwdzięcza się mu, organizując swoje obozy w jego ośrodku treningowym.
Bilety na sportowe obozy Ani Lewandowskiej sprzedają się jak świeże bułeczki. Zazwyczaj już w ciągu kilku minut od pojawienia się w internecie informacji o tym wydarzeniu, dostępne miejsca zostają wykupione. I choć trenerka mogłaby zabierać Polki walczące o zgrabną figurę w dowolnym miejscu w naszym kraju, od lat wybiera ośrodek treningowy z zapleczem w japońskim stylu... pośrodku niczego.
Co to konkretnie za miejsce? Chodzi o kompleks zlokalizowany w Dojo Stara Wieś, a ściślej rzecz ujmując na całkowitym pustkowiu, około 100 kilometrów pod Łodzią. Czy żona Roberta Lewandowskiego wybiera to miejsce ze względu na położenia z dala od miejskiego zgiełku i paparazzi? Być może to też jest jeden z argumentów, który przemawia na jego korzyść, niemniej prawdopodobnie kluczowy jest jego właściciel. Chodzi o Pawła Krzywańskiego, czyli wujka Ani.
Przypomnijmy, że to właśnie on w przeszłości pomógł Ani i jej najbliższym - bratu oraz mamie - kiedy ojciec trenerki zostawił z dnia na dzień całą trójkę. Dodajmy, że zanim to się wydarzyło, rodzina Stachurskich prowadziła normalne życie, w którym nie brakowało pieniędzy na podstawowe wydatki. Niemniej gdy rodzeństwo i mama zostali sami, ledwo łączyli koniec z końcem.
Wcześniej miałam normalne życie. Tata, mama, dzieci, pieniądze. Nie brakowało na podstawowe wydatki. A potem nie miałam nawet na podręczniki do szkoły, chodziłam w dziurawych butach zimą. Pieniędzy brakowało na wszystko. Mówiłam koleżankom, że nie pojadę z nimi do kina, bo nie mam za co kupić biletu. To był ciężki czas - wspominała w programie "W roli głównej".
Na szczęście pomocną dłoń wyciągnął wówczas wujek Ani – również sportowiec. Jak się okazuje, to właśnie on zaraził dziewczynę miłością do karate. Dziś polska WAG odwdzięcza mu się i wszystkie sportowe eventy organizuje właśnie w jego ośrodku.
ZOBACZ: Anna Lewandowska nominowana do Biologicznej Bzdury Roku. Leczy dziecko... smalcem z gęsi
A warto wiedzieć, że jest to naprawdę dochodowy biznes. Bilet na obóz Ani kosztuje 3000 złotych. Co zawiera się w tej cenie? Zakwaterowanie w japońskich domkach, pełne wyżywienie, zajęcia sportowe, opiekę medyczną, ubezpieczenie oraz zdrowe upominki.
Uważacie, że to ładny gest ze strony Ani? Według nas zdecydowanie tak, niezależnie od motywacji!
fot. Instagram/annalewandowskahpba
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie