
Dla 46-letniej gwiazdy serialu "Dziewczyny ze Lwowa" trzy lata temu zawalił się świat. Usłyszała bowiem, że żyje z tykającą bombą ukrytą w głowie. Monika Jarosińska postanowiła się nie poddawać i niemal natychmiast po usłyszeniu diagnozy została zoperowana. Usunięto jej tętniaka mózgu. Dziś, ponad trzy lata od zabiegu, od którego zależało jej dalsze życie, artystka docenia drugą szansę, jaką dostała od losu.
Monika Jarosińska znów cieszy się życiem. Gra w serialu, jest częstym gościem muzycznym w programie "Jaka to melodia?", a kiedy nie pracuje w Polsce, spędza czas na ukochanej Malcie.
Mogę już spać spokojnie, natomiast jak słyszę o moich kolegach, którym nie udało się, to jest mi strasznie przykro. Miałam to szczęście, że mój tętniak został zoperowany w porę. Teraz cieszę się każdym dniem. Jeżeli mam gorszy dzień i zaczynam narzekać, sama przywołuję się do porządku. Mówię sobie: stuknij się głową w kaloryfer i przypomnij co było jeszcze trzy lata temu, jaki przeżywałaś koszmar. Staram się żyć naprawdę i codziennie dziękuję, że mogę być przede wszystkim zdrowa i robić to, co kocham - wyznała nam śpiewająca aktorka.
Choroba, choć zakończona happy endem, odbiła się mocno na jej psychice. Na szczęście miała przy sobie ukochanego męża - Roberta Korzeniewskiego.
Choroba dała mi totalnie w kość. Wtedy leczyłam się jeszcze na depresję, więc to nie był szybki happy end. Największą pracę wykonałam nad sobą, żeby pozbyć się natręctw, jakichś chorych, niepotrzebnych myśli i wariactwa. Każdy z nas ma jakieś demony, które powracają najczęściej przed snem. Nauczyłam się to eliminować z mojego życia i z mojej głowy. Dzięki temu jest mi po prostu lepiej.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Maja Ostaszewska ma KORONAWIRUSA. Szokujące zachowanie służby zdrowia!
Był czas, że przez podskórne wylewy wstydziła się swojego ciała.
Pamiętam, że jak kręciliśmy drugi sezon "Dziewczyn ze Lwowa", byłam krótko po operacji. Brałam wtedy leki przeciwzakrzepowe. Nosiłam długie sukienki, mimo że było bardzo gorąco, gdyż miałam całe ciało w siniakach, bo te leki tak właśnie działają. Bardzo się wstydziłam. Jak ktoś mnie niechcący uderzył czy dotknął, robiły mi się podskórne wylewy, ale się nie poddałam. Nie cackali się ze mną na planie, zresztą nie chciałabym, żeby ktoś się nade mną bardzo litował. Wiedziałam, że trzeba iść do przodu - wspominała.
Na szczęście Monika jest już zdrowa i może z nadzieją patrzeć w przyszłość.
fot. Instagram/monika_jarosinska
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie