
Mówiąc o szczęściu i trwałej relacji z partnerem postanowiła nawiązać do małżeństwa z Marcinem Hakielem. W niezwykle wymowny sposób opowiedziała o kulisach ich związku. Kasia Cichopek twierdzi, że wówczas poświęcała się dla dobra rodziny, zaś dopiero dziś żyje na własnych zasadach.
Kasia Cichopek już kilkakrotnie wypowiadała się na temat małżeństwa z Marcinem Hakielem w sposób mniej lub bardziej krytyczny. Dała do zrozumienia, że mimo iż akceptowała związek z tancerzem, to do sprawy sformalizowania ich relacji podchodziła z dużym dystansem.
To on nalegał na ślub, mnie małżeństwo nie było potrzebne do szczęścia. Miałam u boku mężczyznę, z którym lubiłam spędzać czas, podróżować i to mi wystarczyło. Uważałam, że jest dobrze tak, jak jest. Ale dla Marcina małżeństwo było ważne i w końcu mnie przekonał - wyznała w rozmowie z magazynem "Pani".
W programie "W bliskim planie" podjęła temat szczęścia i budowania trwałej relacji z partnerem. Kiedy padło pytanie o receptę na udany związek, wróciła myślami do małżeństwa z Hakielem. Uważa, że podejście do szczęścia jest względne i w tym zakresie stosuje zasadę afirmacji.
Można oczywiście dyskutować z tym, czy mam takową receptę, bo nie udało mi się za pierwszym razem. Ja wychodzę z założenia, że szczęście jest czasownikiem. Trzeba pracować, cały czas być w jakiejś aktywności, żeby je utrzymać. Ono nie jest dane raz na zawsze. I trzeba obudzić się codziennie rano z uśmiechem na twarzy i myśleć sobie: jestem w dobrym miejscu, czuję się bezpiecznie, czuję się kochana, czuję się doceniona i jest tak, jak sobie wyobrażałam, że moje życie będzie wyglądało - tłumaczyła.
SPRAWDŹ: Marcin Hakiel uderzył w Kasię Cichopek? "Dzieciaki są poddenerwowane"
Podkreśliła, że w małżeństwie z Hakielem najważniejsze było dla niej poświęcenie dla rodziny. W obecnym związku jest bliska szczęścia, co pozytywnie wpływa na jej dzieci.
Oczywiście, można pójść na kompromis, robiłam to wielokrotnie. To jest, uważam, najlepsza inwestycja w siebie. Też przez ogromną empatię, którą mam, raczej starałam się dać z siebie jak najwięcej, prawie nic dla siebie nie brać, poświęcać siebie cały czas w imię rodziny, dobra i tak dalej. Doszłam do wniosku, że jeszcze chwilę to potrwa i zaraz mnie nie będzie, mnie jako Kasi. Dlatego dzisiaj żyję zupełnie inaczej, na własnych zasadach i wydaję mi się, że jeżeli będę szczęśliwa, to to szczęście odbije się też na moich dzieciach. One widzą mój uśmiech, widzą przede wszystkim mój spokój, a to jest chyba najcenniejsze dla nich - przyznała.
Nie ukrywa, że uzyskała pozytywny efekt dzięki terapii, na jaką się zdecydowała.
fot. KAPiF
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.