
Pierwsza dama przyznała, że jej mężowi zdarzało się zażywać wyskokowe trunki, choć nie powinien, ponieważ ma uczulenie na alkohol. Skomentowała przy tym niefortunne zdarzenie, do którego doszło przed 25 laty w Charkowie. Kiedy dowiedziała się o fatalnym incydencie, nie ukrywała gniewu.
Jolanta Kwaśniewska nawiązuje w wywiadach do tematu korzystania przez jej męża z alkoholu. Zapytana o tę sprawę przez Beatę Lubecką, odpowiedziała w zaskakujący sposób.
To idiotycznie zabrzmi, ale mąż ma nietolerancję alkoholu. Nie powinien w ogóle pić żadnych alkoholi. (...) My z przyjemnością wypijamy z mężem po kieliszku wina. Przez bardzo długi czas jesteśmy wegetarianami. W ogóle nie pijemy żadnego alkoholu, nie jemy mięsa, wędlin. Prowadzimy zdrowy, bardzo higieniczny tryb życia.
Opowiedziała przy tym o incydencie, do jakiego doszło podczas wizyty Aleksandra Kwaśniewskiego w Charkowie w 1999 roku. Prezydent miał wówczas chwiać się i wspierać na otaczających go osobach. Padło podejrzenie, że był pod wpływem alkoholu. Zaprzeczano domysłom, twierdząc, że Aleksander Kwaśniewski zmagał się wówczas z chorobą, którą określono jako "pourazowy zespół przeciążeniowy goleni prawej".
Prezydentowa przyznała, że jej mąż rzeczywiście był wtedy chory - miał zerwane ścięgno Achillesa - i z tego powodu zażywał antybiotyk. W samolocie został namówiony na kieliszek koniaku. Fakt ten był przed nią ukrywany.
Panowie mieli zmowę milczenia. Mimo że naprawdę chciałam to wtedy rozkminić, wszyscy powiedzieli "nie, nic się takiego niedobrego nie działo". Mąż miał wtedy taką przypadłość, biorąc przez długi czas antybiotyki i jakieś tam jeszcze leki, chyba sterydy. Panowie, lecąc do Charkowa, namówili męża do wypicia jakiegoś koniaku. Przy takiej długiej abstynencji efekt był taki, a nie inny - wyznała szczerze.
SPRAWDŹ: Jolanta Kwaśniewska ostro zrugała kobiety, które pod kościołem obrażały jej męża
Ta sytuacja niesamowicie ją rozsierdziła. Do dziś uważa, że pojawienie się prezydenta w takim stanie w Charkowie to poważny błąd.
Jak to się wszystko wylało, to najpierw chciałam męża zabić, potem szefa ochrony, potem lekarza i wszystkich, którzy byli w spisku. Oni się tak wstydzili tego, że... To był gigantyczny błąd, mój mąż nie był pierwszy w takiej sytuacji. Zdarzało się, że inni panowie prezydenci byli tak pijani, że nie trzymali się pionu, tralala, i śpiewali piosenki, ale w sposób sensowny ochrona potrafiła ich "oddalić" i tak dalej. W związku z tym ja mam największe pretensje, że skoro mojego męża do takiego stanu doprowadzili, to powinni powiedzieć: "Prezydent zasłabł, coś tam, nie wychodzi z samolotu". Koniec - stwierdziła w podcaście Doroty i Kuby Wellmanów "WELLcome w popkulturze".
fot. KAPiF
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Kobieto za kogo ty masz ludzi ?za idiotów,może już lepiej nic nie mów bo tylko się ośmieszasz
Taka kobieta to skarb.