Reklama

Weronika Rosati o przemocy w szkole filmowej: Wyżywali się na mnie psychicznie!

25/03/2021 06:49

Aktorka przerwała milczenie na temat stosowania przemocy w łódzkiej Filmówce. Tym samym dołączyła do szeregu byłych studentów, którzy oskarżyli swoich wykładowców o znęcanie się nad nimi.

Weronika Rosati nawiązała do skandalu dotyczącego prześladowania studentów przez niektórych wykładowców i wykładowczynie łódzkiej Filmówki. Pierwsze oskarżenie padło z ust Anny Paligi, później dołączyli inni byli studenci szkoły, również ci znani. Wśród nich jest Weronika Rosati, która przez półtora roku studiowała w łódzkiej szkole filmowej.

 

Weronika Rosati o przemocy w szkole filmowej

W obszernym wpisie na Facebooku potwierdziła relacje swoich koleżanek i kolegów.

Szkoła filmowa w Łodzi. Brawo, naprawdę wielkie brawo dla odważnych studentów, którzy postanowili powiedzieć o przemocy psychicznej, fizycznej, upadlaniu, łamaniu osobowości i nadużyciach, jakie miały miejsce na uczelni. Powiedzenie w Polsce głośno o przemocy jakiejkolwiek (na własnej skórze odczułam), jest wręcz aktem samobójczym. Wpływowi oprawcy nie tylko pozostają bezkarni, ale niestety jeszcze u nas panuje absurdalne i krzywdzące niedowierzanie ofiarom.

W 2003 roku Weronika dostała się, jak podkreśla, za pierwszym razem do szkoły filmowej w Łodzi. Z powodu części wykładowców czas spędzony na uczelni stał się dla niej koszmarem.

Oprócz prawdziwych, profesjonalnych pedagogów, trafiłam również na takich, którzy mieli nikłe doświadczenie zawodowe, zastraszali swoimi poniżającymi metodami nauczania. Zamiast szacunku do nich czułam ogromny lęk. I co? Zgadliście. Podcięli mi skrzydła. To delikatnie powiedziane... Wyżywali się na mnie i na innych psychicznie, a nawet na niektórych fizycznie (pamiętam, jednemu z moich kolegów kazano stać na scenie bez ruchu przez wiele godzin).

Aktorka doznała poniżania, ponieważ już wówczas była znaną aktorką. W końcu nie wytrzymała i zbuntowała się.

W każdą niedzielę na początku roku emitowany był serial Ryszarda Bugajskiego ze mną w jednej z głównych ról, u boku Bogusława Lindy i Krzysztofa Kolbergera. W każdy poniedziałek modliłam się, by wydarzył się cud, bym nie musiała iść na zajęcia i wysłuchiwać złośliwej krytyki mojego udziału w tym serialu i upokarzających komentarzy ze strony profesor Ewy Mirowskiej. (...) Traktowani byliśmy jak marionetki, a każda osobowość lub, broń Boże, oryginalność lub charakter była tępiona, poczucie własnej wartości zdeptane. Za niesubordynację (np. mój bunt wobec zakazu wyjazdu do domu na święta) spotkała mnie surowa kara w postaci ostracyzmu. Myślę, że szkoła ta naruszała wszystkie możliwe prawa człowieka. Mówię szkoła, bo jest to odpowiedzialność zbiorowa.

PRZECZYTAJ TEŻ: Weronika Rosati: DOSTAŁAM W TWARZ tak mocno, że upadłam na ziemię

Porzuciła więc szkołę i wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Tam próbowała swoich sił na kilku innych uczelniach aktorskich. Ukończyła jedną z nich.

Pamiętam tych najpodlejszych do dziś, czasem migają mi w epizodach w reklamach. Mam ciarki do tej pory na plecach, gdy widzę ich twarze... Uciekłam. Dosłownie. Pod pretekstem urlopu dziekańskiego, by grać w serialach i filmach. Uciekłam na drugi koniec świata do szkoły Lee Strasberg Institute w Nowym Jorku. Niebo a ziemia! - wyznała.

Po ukończeniu szkoły zagrała w wielu polskich produkcjach z "Pitbullem" i "M jak miłość" na czele. Wystąpiła też w licznych rolach epizodycznych oraz drugoplanowych w amerykańskich filmach i serialach. Teraz postanowiła ujawnić to, co przeżyła w łódzkiej Filmówce.

fot. Instagram/weronikarosati

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do