
Sprawa spadkowa po Tomaszu Komendzie, w której prawdopodobnie bierze udział jego brat Gerard, przeciąga się. Tymczasem Grzegorz Collins, który wraz z bratem Rafałem opiekował się niewinnie skazanym, przekazał, że trzyletni syn Komendy znajduje w opłakanej sytuacji finansowej. "Nie ma zimowych butów, brakuje pieniędzy na jedzenie, na podstawowe potrzeby" - przekazał.
Po śmierci Tomasza Komendy, który zmarł na raka płuc w lutym 2024 roku, rozpoczęła się sprawa spadkowa. W październiku na pierwszej rozprawie pojawiła się Anna Walter, matka niespełna trzyletniego syna Komendy, Filipa. Z dużym zaskoczeniem zauważono, że przybył również najstarszy brat niesłusznie skazanego, Gerard.
Trzeci z braci, Krzysztof Klemański, w wywiadzie udzielonym dla Wyborcza.pl, twierdził, że Tomasz był pod ogromnym wpływem Gerarda (określanego też imieniem Maciej), który praktycznie go ubezwłasnowolnił. Pojawiły się domysły, że Gerard stara się o majątek pochodzący ze spadku po bracie. Tomasz otrzymał kwotę zadośćuczynienia w wysokości około 13 milinów złotych.
Żeby móc założyć sprawę o stwierdzenie nabycia spadku, trzeba mieć interes prawny, na przykład wiedzę o tym, że jest się uwzględnionym w testamencie. Najwyraźniej pan Gerard taki interes ma, bo nie dziedziczyłby majątku po bracie w wyniku dziedziczenia ustawowego. Gdyby nie było testamentu, wszystko dostałby syn Tomasza Komendy - wyjaśnił w rozmowie z "Faktem" adwokat Jakub Placek.
Tymczasem głos zabrał Grzegorz Collins, który wraz z bratem Rafałem pomagał Tomaszowi Komendzie po wyjściu na wolność. Do momentu otrzymania finansowego odszkodowania Komenda pracował w ich fundacji. Rafał Collins utrzymywał z nim kontakt niemal do samego końca.
Grzegorz Collins wyraził się wprost. Uważa, że obecna sytuacja, w jakiej znajduje się syn Komendy jest "skandaliczna". Dziecko nie ma najpotrzebniejszych rzeczy, a sprawa sądowa związana ze spadkiem przeciąga się.
Nie może być tak, że syn Tomka nie ma zimowych butów, brakuje pieniędzy na jedzenie, na podstawowe potrzeby, a gdzieś na koncie leżą miliony złotych. Rafał wielokrotnie pomagał synowi Tomka, choć uważam, że to karygodne, że w ogóle dochodzi do takich sytuacji. Sądy są sądami, sprawy spadkowe i inne kwestie prawne będą się ciągnąć, ale co w międzyczasie? Czy naprawdę nie ma możliwości, aby zadbać o podstawowe potrzeby dziecka, zanim sprawa zostanie rozwiązana? Rozumiem, że pewne rzeczy zajmują czas, ale to już trwa bardzo długo - mówił w rozmowie z "Faktem".
Zaprzeczył, że wraz z bratem lansował się na tragedii Tomasza Komendy. Zapewnił, że Rafał bardzo mocno zaangażował się w pomoc dla Komendy, więc tego typu zarzuty są całkowicie nieuzasadnione.
fot. KAPiF, Instagram, YouTube.com, mat. pras.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie