
Ewa Krawczyk odniosła się do sprawy sądowej o spadek, jaki wytoczył jej syn piosenkarza, Krzysztof Igor Krawczyk. Uważa, że ktoś nim steruje. Najgorsze dla niej jest to, że szarga się dobre imię jej ukochanego męża.
Tuż po śmierci Krzysztofa Krawczyka okazało się, że jego syn żyje w rozpaczliwych warunkach. Jest chory na padaczkę, utrzymuje się z niewielkiej renty i nie ma własnego mieszkania. Opinię publiczną oburzyła wiadomość, że piosenkarz w testamencie nie umieścił swojego jedynego dziecka, zaś wszystko zapisał swojej żonie Ewie Krawczyk.
Początkowo Krzysztof junior zamierzał starać się o zachowek, jednak zmienił zdanie i postanowił sądownie walczyć o część spadku. Jeszcze przed pierwszą rozprawą spotkał się ze swoją macochą i potajemnie nagrał rozmowę. Ewa Krawczyk zaoferowała mu pomoc pod warunkiem, że zrezygnuje z pomocy prawniczki. Krzysztof nie zgodził się na przedstawioną przez nią propozycję.
Spotkałam się z nim po śmierci Krzysztofa, obiecałam pomoc, co przyrzekłam mężowi. A po naszej miłej rozmowie dostałam SMS, że we wszystkich sprawach mam się kontaktować z jego panią mecenas. I tak możemy się sądzić do śmierci, aż któreś z nas umrze, bo Krawczyk junior jest chory, a ja mam swoje lata - wyznała w rozmowie z "Vivą!".
Pojawiły się podejrzenia o tym, że piosenkarz mógł podpisać testament, nie będąc w pełni świadomym tego, co robi. W związku z tym junior postanowił podważyć testament. Ewa Krawczyk uważa, że jej pasierb podjął taką decyzję, bo ktoś mu źle podpowiada.
Mój pasierb nie myśli samodzielnie, ktoś nim steruje, bo wniósł sprawę do sądu, że ojciec podpisał testament, będąc nieświadomym. To oczywiste kłamstwo, bo w tym czasie mąż kręcił film dla telewizji i do końca roku udzielał wywiadów. Jego stan się pogorszył po moich urodzinach 8 lutego, a w kwietniu odszedł. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że próbuje się zszargać nazwisko Krawczyka, na które pracował przez 60 lat.
Jak donoszą media, od czasu śmierci piosenkarza, Ewa Krawczyk zarabia na muzycznej twórczości męża. Ponadto wraz z Andrzejem Kosmalą wydała książkę wspomnieniową, z której również ma zysk. Tymczasem syn piosenkarza nie otrzymał ani złotówki. Marian Lichtman ma na ten temat jednoznaczne zdanie.
Wypadałoby, aby dostał godną część spadku i prawo do tantiem, to, co mu tata obiecał, a Krzysztof zawsze podkreślał, że połowa jego majątku jest dla syna. Będąc w kręgu najbliższych przyjaciół, wielokrotnie podkreślał, że połowa jest dla żony, a połowa dla Krzysia. Wciąż czekamy, jak sąd to wszystko rozstrzygnie - zaznaczył w rozmowie z "Super Expressu".
fot. Facebook.com, KAPiF
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie