
Zanim wszedł do polityki, Janusz Palikot działał prężnie jako potentat przemysłu alkoholowego. Powrót do rodzimej branży nie przyniósł mu nic dobrego. Został aresztowany i za kratkami spędził cztery miesiące. Po wyjściu na wolność znalazł się na finansowym dnie.
Janusza Palikota znają wszyscy. Przed laty zrobił karierę w rodzimej polityce, opierając swoją działalność na licznych skandalach i kontrowersjach. Później wrócił do swojej rodzimej branży - produkcji alkoholu. Wraz z Kubą Wojewódzki założył spółkę Manufaktura Piwa, Wódki i Wina. Za pozyskane od inwestorów pieniądze zamierzał produkować wysokiej jakości trunki.
W 2024 roku został aresztowany w związku z nieprawidłowościami w zarządzanej przez niego firmie. Prokuratura zarzuciła biznesmenowi m.in. oszustwa na szkodę inwestorów oraz działania na niekorzyść spółki. W zakładzie karnym spędził cztery miesiące. Został zwolniony w styczniu po wpłacie kaucji w wysokości dwóch milionów złotych.
Teraz przeprosił inwestorów za to, że stracili powierzone spółce pieniądze. Nie ukrywa, że po latach prosperity znalazł się na finansowym dnie. Jego sytuacja wygląda wyjątkowo niekorzystnie.
Jestem bankrutem, bezrobotnym, bezdomnym. Pomieszkuję u znajomych. Ludzie często, mając mieszkanie w Warszawie czy dom, wyjeżdżają do jakiegoś innego domu w Polsce albo za granicę, i wtedy ja korzystam z tego, mieszkam w ich domach. Mnie teraz nie stać na wynajęcie mieszkania - przyznał w programie Janusza Schwertnera "Prześwietlenie".
Ledwo wiąże koniec z końcem. Gdyby nie jego znajomi, nie miałby za co żyć.
Grupa ludzi mi pomaga, utrzymuje mnie, mogę jeść na ich koszt, mieszkać w ich domach. Dzięki nim pokryte mam drobne wydatki.
Nie szczędzi krytycznych słów w stosunku do Kuby Wojewódzkiego, który całkowicie się od niego odciął.
To fajny człowiek do towarzystwa. Ale jest niesamowicie skoncentrowany na sobie. Bardzo nieładnie się zachował w tej sprawie, żadnej klasy, żadnej chęci pomocy... Jego oświadczenie (po wybuchu afery - red.) było sprytne, on próbował zdjąć z siebie odpowiedzialność. Przy czym on nie ponosił odpowiedzialności finansowej. On się zajmował marketingiem – wyjaśniał Janusz Palikot.
Nie ukrywa, że pobyt w więzieniu był dla niego wyjątkowo ciężki.
Siedemset osób krzyczy: "kur… jeb…!", bo dowiedzieli się, że przyjechał nowy pe**fil. Przez godzinę słyszy pan zwierzęcy wrzask i myśli, że zaraz ściany pękną, dojdzie do samosądu. To przerażające… - stwierdził.
Janusz Palikot, fot. KAPiF
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Jakoś mi tego idioty nie szkoda i życzę mu wszystkiego najgorszego.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.